poniedziałek, 29 czerwca 2015

Od Lokiego - C.D historii Hakima

 Jedno z najbardziej beznadziejnych uczuć nawiedzało mnie wtedy, kiedy myślałem o moim bracie.
Teoretycznie rzecz biorąc, taka sytuacja nie powinna się nadarzać. Mimo chwilowego rozejmu miedzy nami, nadal obdarzałem Thora szczerą nienawiścią, i obwiniałem go o wszelkie nieszczęścia, które na mnie spadły; łącznie z wylądowaniem w tym rejonie, gdzie z braku orientacji w terenie musiałem dołączyć do stada pełnego szajbusów. Stado nie było duże, zapewne z powodu trudnego do ogarnięcia terenu, po którym mało kto chodził, a mimo to kilka wilków łatwo było obdarzyć krytyką.
 Sam Alfa, jak wiadomo - istota święta - nie należał do najgorszych. Miał w sobie coś takiego, co jasno przypominało o zasadzie darzenia szacunkiem osób wyższej rangi. Druga po nim, Beta watahy, wyglądała groźnie, choć było to złudne wrażenie. Ot, typowa maska jaką przyjmuje nie jeden wilk. W pewnym stopniu intrygowała mnie jej osobowość, przez co coraz częściej rozważałem nad rozpoczęciem znajomości. Ayoko natomiast, stanowiła osobę o zdrowym rozsądku jednakże chyba dla wszystkich była chodzącą tajemnicą, znikała na całe dnie, zamykając się pod kloszem. I jeszcze ten Wilczy Lis, jak zdołałem go nazwać. Spring nie należy do watahy. Jest kimś w rodzaju chodzącego podnóżka, który z wielką chęcią każdemu pomoże... i każdego powkurza. 
 Ciągle biega za przybraną matką, która stanowi dla niego jedyną ostoję w tym jakże dziwnym świecie: tak się składa, że to rozumiałem doskonale.
 Nasza Szamanka... była istotą piękną. Widziałem w niej ścisłe powiązanie z moim domem, kosmosem i wszystkim, co rozpoczyna się tam, gdzie dla wielu coś się kończy. Często jednak pogrążałem się w rozmyślaniach o moim bracie, do którego zaraz dojdę, zamiast zająć się porządnym poznawaniem tutejszych wilków. 
 Następnym w kolejce był Hakim - niby taki chojrak, ale jednak z jakiegoś powodu, to jego siostra została Betą. Miałem szczerą ochotę, wyperswadować mu te jego wszędobylskie uwagi. Nie wiem, za kogo on się ma, ale jeśli sądzi, że może być ważniejszy ode...
 I właśnie wtedy stanął naprzeciwko mnie. Wredny uśmieszek tlił się na jego pysku, kiedy wdrapując się na wzgórze przesłonił mnie swym cieniem. Cofnąłem się o krok, wychodząc z pola nagłej ciemności, jaką narzucił. Stojąc wyprostowany, mogłem konkurować z jego wzrostem, i nie urywam - było to przyjemne. W płonących żywą czerwienią oczach Hakima, kryło się coś niepokojącego, jednakże w takiej konfrontacji nie mogłem pozwolić sobie na okazanie choćby chwili zwątpienia.
- Wypadałoby powiedzieć ci cześć, ale to wymaga zbyt wiele wysiłku... - wyrzucił te słowa niezwykle powoli, celowo usiłując mnie zdenerwować.
- Postaram się być mądrzejszy od ciebie i nie odpowiedzieć na tą paskudną uwagę - odparłem z cichym chrząknięciem po czym zadarłem pysk ku górze, z lekka mrużąc oczy
- Oj, Loki... czyżby nasza księżniczka poczuła się urażona? - przywołał maślane spojrzenie i ugiął łapy, jakby faktycznie obchodziły go moje emocje.
- Takich sztuczek próbuj na moim bracie, Hakim. - burknąłem nie zmieniając pozycji
- Ah, no tak, zapomniałem, że to blondynki są bardziej podatne na obrazy... - delikatnie uniósł łopatki, w geście typowego 'wzruszania ramionami' - nie widziałeś tu kogoś, o bardziej pożytecznym działaniu w tej watasze?
 I w tym momencie, musiałem z całych sił powstrzymywać się, przed nagłym wybuchem agresji.
 
< Hakim? Nie ma to jak kłótnia o poranku, nieprawdaż? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz