czwartek, 25 czerwca 2015

Od Universe - C.D Historii Silence'a

- Naprawdę przykro mi, że poniosłeś takie straty... - westchnęłam, dokładnie analizując słowa wilka - chciałabym ci pomóc, ale...
- Pomóc? Pomóc?! - wilczur zmarszczył brwi, a na jego pysk wstąpił oburzony wyraz - mnie już nie da się pomóc. Rozumiesz to?!
- Nie o to mi chodziło. - skinęłam głową - doskonale rozumiem, jak zraniony się czujesz, jednakże mówiłam o tej drugiej formie pomocy; cieszmy się, że nie jesteś ranny. Zaparzę ci gorącego wywaru z dzikiej róży, co ty na to?
Basior nie odpowiedział. Zdawało mi się, że już przestał interesować się tym, co dzieje się dookoła niego. Po prostu złożył łeb na łapach i nieobecnym wzrokiem wpatrywał się w pustą przestrzeń. Podniosłam się i nieśpiesznym krokiem udałam do ogniska, rozpalanego dziś rano. Chwyciłam gliniane naczynie, i wrzuciwszy do niego kilkanaście nasion, roztarłam je na czerwoną miazgę, dodałam wcześniej uzyskanego soku z borowin, po czym ustawiłam miskę na rozżarzonym drzewcu.
Gotowanie nie trwało długo, jednakże w czasie oczekiwania co najmniej trzy razy spoglądałam w stronę Silence'a. Wiedziałam, że jedyne czego naprawdę potrzebuje to spokój i zrozumienie. Kiedy delikatny zapach dotarł do moich nozdrzy, zdjęłam miskę, skierowałam się po flakon ze źródlaną wodą i dodałam kilka kropel. Zadowolona z efektu, skierowałam swoje kroki ku zmęczonemu wilkowi. Postawiłam napar tuż koło jego pyska i pozwoliłam mu spokojnie wypić. Kiedy Silence kończył już opróżniać miskę, bez pośpiechu ruszyłam w kierunku wzgórza ciekawa, kiedy reszta powróci z polowania; odział wyruszył dobrą godzinę temu, z przewodnictwem Below'a, asystą Hakima, sokolim okiem Vino i mocami Lokiego. Ayoko natomiast, zaszyła się gdzieś w górach z prośbą o spokój... zawsze ciekawiło mnie, cóż takiego przytrafiło się tej nieszczęsnej waderze; waderze w ciąży i matce młodego lisa. Zanim zdążyłam przejść rozmyślaniami do Pandory, usłyszałam za sobą kroki.
 
< Silence? Wybacz, mało weny >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz