sobota, 25 lipca 2015

Ayoko - Uzdrowicielka


art. by azzai
Imię: Ayoko
Wiek: 4 lata
Płeć: samica
Ranga: Omega
Stanowisko: Uzdrowicielka
Głos: Tam
Cechy charakteru: Ciężka przeszłość Ayoko sprawiła, iż obecnie nawiązanie z nią kontaktu graniczy z cudem - wilczyca spogląda na wszystko z nieufnością, zupełnie, jakby spodziewała się, że zza rogu zaraz wyskoczy tabun żądnych krwi wilków. Mimo cichej natury, wiecznego spokoju i opanowania Ayo, w jej oczach często widać paniczny strach - przerażenie, dotyczące przeszłości, czasami jej głos, gesty a nawet samo spojrzenie przywołują na myśl kogoś, kto postradał zmysły. Ayoko często pomija odpowiedzi na zadane pytania, znika w środku dnia i nie ma jej przez kilka długich godzin. Pomimo zaawansowanej depresji jaką stara się przed wszystkimi ukryć, uwielbia pomagać wszystkim dookoła. Ma nieomylny instynkt i całkowicie ufa swoim przeczuciom. Podąża za głosem serca, zupełnie nie obchodzą ją narzekania innych, co odznacza ją jako waderę niezwykle niezależną, pewną siebie i nieco nad wyraz odważną. Ayoko, pominąwszy cechy wadery zamkniętej na świat, nieco nawiedzonej i z lekka obłąkanej, należy do istot wyjątkowo serdecznych - nie ma osoby, której nie obdarzyłaby pomocą. Nie szuka sobie wrogów, zawsze wolała zjednywać wilki, niż je poróżniać. Ma talent przywódczy, choć nigdy nie zapatrywała się na jedno z wyższych stanowisk; w jej stanowczym i chłodnym tonie jest coś, co nakazuje natychmiastowo jej się podporządkować. Być może ta cecha łączy w sobie także niesamowity urok osobisty, jakim obdarzona została Ayoko.  
Cechy fizyczne: Ayoko ma w genach siłę psa pociągowego, o czym świadczą silnie umięśnione łapy, zdolność długotrwałego marszu i niemalże całkowita obojętność na zimno. Jest szybka, potrafi długo biec ze sporym obciążeniem, wcale nie narzekając na zmęczenie czy palący ból mięśni. Wielką wadą jest jej nieumiejętność pływania, lotu, czy też wspinaczki. W zamian, posiada ona nieomylny słuch
Aparycja: Posiada ciemną sierść o średniej długości, z jasną końcówką ogona, podbrzuszem oraz uszami. Rzeczą bardzo charakterystyczną u ów wadery jest kolor oczu: prawe - złote, lewe - turkusowe.
Żywioł: Lód, Iluzja, Emocje
Moce: [zostaną uzupełnione do dnia 01.08.2015r]
Rodzina: Niestety, dawno nie żyją.
Partner: Chciałaby kogoś znaleźć...
Potomstwo: Przybrany syn Spring, obecnie jest w czwartym miesiącu ciąży.
Przyjaciele: Universe, Below
Lubi: śnieg, lód, mróz, góry, swoją rodzinę, spokój, łagodność, smoki, wodospady, zimę.
Nie lubi: upału, piasku, wojen, rozlewu krwi, niesłusznych oskarżeń, przemądrzałych wilków, ciemnych pomieszczeń, zalegania z terminami, nie dotrzymywania słowa.
Towarzysz: -
Inwentarz: -
Jaskinia: nr 8
Historia: Ayoko wychowywała się wśród ludzi - była psem pociągowym, tak jak wcześniej jej matka, która nie była wilczycą, a jedynie syberianem husky'm. Położona w Kanadzie wioska, w której mieszkała Ayoko zaczęła podupadać, najeżdżały na nią silniejsze miasta, a ludzie, tak jak i psy, zaczęły głodować. W czasie, gdy jej pan prowadził ciągnięte przez nią i sześć psów sanie, uprząż zerwała się i sanie wraz z właścicielem zleciały ze zbocza, ciągnąc za sobą czwórkę najbliżej przypiętych psów: matkę, siostrę, brata i wuja Ayoko, a ona, w pędzie i rozpaczy zagubiła się w lesie. Była młoda i niedoświadczona, w dodatku jej instynkty wcale się nie budziły. Prawda była taka, że młoda wilczyca nie miała szans na przetrwanie... zapewne zginęłaby po tygodniu głodówki, o ile jakiś niedźwiedź nie zechciałby zrobić sobie z niej pożywki, ale wtedy pojawił się on. Anathris był zaledwie rok starszy od panikującej Ayo, on zaprowadził ją do Watahy Śnieżnej Zawieruchy, gdzie Ayoko odnalazła szczęście i spokój, a krótce potem została partnerką Anathris'a. Niestety, jej szczęście nie trwało długo - jako uzdrowicielka, nie brała udziału w wojnie, na której poległa niemalże cała jej Wataha, jednakże sny jakie miewała jasno świadczyły o kataklizmie, jednakże Ayoko nie była w stanie ich pojąć a tym samym ostrzec rodzinę. Śmierć poniósł także Anathris, będący Przywódcą Wojsk. Ayoko załamała się, tracąc męża, nie zdążyła mu albowiem powiedzieć, że jest w ciąży. Załamana wadera opuściła Watahę i w ciągu sześciu miesięcy na swej drodze spotkała malutkiego lisa, którego matka opuściła ten świat, przyjmując młodziaka, zaczęła wychowywać liska, któremu nadała imię Spring i wraz z nowym synem ruszyła ku lepszej przyszłości.

Od Bloody Shadow - C.D Historii Avygro

Odsapnąłem bezgłośnie, zdezorientowany całą sytuacją.
- *Świetnie, pierwsze sekundy w nowym świecie, a już zaraz zostanę zapewne zagryziony. O co tu chodzi? Jaka wataha? Rose kiedyś mi opowiadała o stadach wilków stąpających po górnej ziemi, ale czy to zwało się watahą? I jak ja wytłumaczę, o ile będę mógł, że nawet nie wiem,do jasnej cho-ery, co to wataha. A w ogóle "Alfa"? Czyżby ktoś ważny? Dobra, na logikę... Powtórzy wszystko jeszcze raz... Stado wilków, to zapewne wataha, Alfa, strzelam, że przywódca, nie szarżuję na inne psy, wilki znaczy, bo zgarnie mnie ktoś większy. Teraz, jeżeli od razu mnie nie zarżną, muszę wytłumaczyć całą sytuację i jakoś się wykaraskać.* - w mojej głowie myśli wrzały jak w kotle.
Po raz kolejny wziąłem głęboki oddech, po czym spojrzałem na dół.
- *Boziu, jak to ślicznie...*
Trawa porastała rozległe doliny, rozciągające się kilometrami po terenach zajętych przez ów wilcze stado. Chmury leniwie sunęły po niebie omijając ciepłe promienie słoneczne padające na moje skrzydła. Chociaż nie znajdowałem się w wyjątkowo przyjemnej pozycji zamknąłem oczy i pomyślałem o tym, że już nigdy nie wrócę na przeklętą arenę walk. Zbyt się rozmarzyłem i... W pewnym momencie zauważyłem, iż kurczę się, zarazem wyślizgując się z uścisku szczęk potężnej wilczycy. Nim się spostrzegłem byłem motylem. Równie zaskoczony co Brokenhearth, bo chyba miała takie imię, tak samo szybko jak wcześniej przekształciłem się w wilka. Ta przymrużyła nienawistnie oczy i ponownie mnie złapała.
**
Po niedługim czasie zostałem rzucony pod łapy, oczywiście, większego ode mnie basiora. Zmierzył mnie lekko zdziwionym wzrokiem.
- A to co? - spojrzał na szarawą waderę.
- Jakiś wilk, który najwyraźniej nie wie, że to miejsce należy do nas.- szturchnęła mnie, bym podniósł wzrok. - Zastraszał Avygro i do mnie pyskował. Dlatego go przywlekłam.
- Rozumiem. Nic ci nie zrobił, prawda? - zwrócił się do Avygro.
- Nie, nie... - nieśmiało odpowiedziała.
- Może zacznijmy od tego; skąd żeś się tu wziął?
- Ja? Z ciemnego świata, tam z dołu. - wyprostowałem się, po czym gestem łapy wskazałem ziemię, mając na myśli niższe sfery. - Panie. - dla bezpieczeństwa dodałem.
- Jakim to cudem? - chyba zaczął się ciekawić.
- No... Gdy Teatr Cieni zaczął płonąć, musiałem uciekać i... - przełknąłem ślinę; chyba mi nie uwierzy - ...i wskoczyłem w pierwszy z portali, który zaprowadził mnie tutaj. Nigdy nie należałem do watahy, co więcej, szczerze powiedziawszy nie do końca wiem co to jest... - wyklepałem na jednym oddechu.
- Ile ty masz lat?
- Jeżeli dobrze pamiętam - sześć.
- Masz szczęście, że jestem od ciebie o sto dwadzieścia lat starszy i wiem czym jest twój świat, bo inaczej bym ci nie uwierzył.
- Acha... A jaka będę miał karę, za to, że no, zaszarżowałem na nią. - łbem wskazałem Avygro.

< Avygro? Co mi rozkażecie? Taki trochę pokorny się Shadow zrobił :P>

piątek, 24 lipca 2015

Yaldin - Terrorysta

autor nieznany - prosimy wybaczyć kiepską rozdzielczość.
Imię: Yaldin (czyt. Jaldin)
Wiek: 6 lat
Płeć: samiec
Ranga: Omega
Stanowisko: terrorysta
Głos: Wilki (Robert Gawliński)


Cechy charakteru: Na początek powie Ci jedynie to, co najważniejsze dla Twojego przeżycia. Jest, więc zdolnym do najgorszych czynów, kochającym wolność i mogącym nawet za nią zabić, podejrzliwym do granic możliwości, doskonałym strategiem. Nadal chcesz wiedzieć o nim coś więcej? W takim razie nie ma najmniejszego problemu, choć dziwi się, że po tym wstępie jeszcze nie uciekłeś. Tak bowiem robi większość żyjących istot na sam jego widok i to najczęściej jest najrozsądniejsze wyjście, bowiem cechuje się on wielką drażliwością, więc łatwo go zdenerwować, co, jak już powinieneś się sam domyślić, może skończyć się tragicznie. Jeśli należysz do watahy, prawdopodobnie odniesiesz jedynie parę niegroźnych dla Twojego życia, ale za to dotkliwych ran. W innym wypadku możesz już zmawiać paciorek i liczyć dobre i złe czyny, które popełniłeś w czasie swego ziemskiego żywota.Osobniki, które miały wątpliwą przyjemność się z nim spotkać, określają go jako kroczącego swoimi ścieżkami, upartego, walecznego, a przy tym nieprzewidywalnego samotnika, niedolnego do żadnych dobrych uczuć.
Cechy fizyczne: Potrafi świetnie latać i bardzo szybko biegać nawet na dalekich dystansach. Jego dobrze zbudowane, ale też smukłe ciało świadczy o wielkiej sile i wytrzymałości fizycznej. Jak każdy jednak ma swoje słabe strony. W jego wypadku jest to wspinaczka i pływanie.
Aparycja: Yaldin to skrzydlaty wilk o czarnym futrze znaczonym magicznymi znakami. Posiada także rozwidlony ogon, dzięki któremu może latać.

Żywioł: cień, magia
Rodzina: matka/Wenera, ojciec//Wild
Partnerka: Zwariowałeś?!
Potomstwo: Przenigdy!
Przyjaciele: Szczerze wątpi, że będzie ich kiedykolwiek posiadać.

Lubi: samotność, ciemność, złą pogodę, przygody
Nie lubi: dobrej pogody, harmonii, towarzystwa, narzucania mu cudzej woli
Towarzysz: brak
Inwentarz: brak
Jaskinia: nr. 12
Historia: Przyszedłem na świat w jednej z największych watah drugiego co do wielkości niepodległego państwa świata, czyli Księstwie Monako w rodzinie Bet. Kiedy osiągnąłem pierwszy rok życia rodzice wysłali mnie do Gildii na naukę magii. Spędziłem tam kolejne cztery lata życia, po których zostałem z niej wyrzucony z powodu charakteru i praktykowania, zakazanej tam, czarnej magii. Dobrze wiedząc, że do rodzinnego stada nie mam co wracać, wybrałem się na poszukiwanie nowego. Po roku dotarłem tutaj, gdzie postanowiłem się osiedlić. Nie żeby przeszkadzała mi samotność, ale w grupie łatwiej jest się po prostu wyżywić i bronić. Zresztą pobyt tutaj może okazać się ciekawą
Inne zdjęcia: brak
Kontakt: WTSW
 

piątek, 17 lipca 2015

Silence odchodzi!

Powód odejścia: Decyzja właściciela
Data dołączenia: 24 czerwca 2015 rok
Data odejścia: 17 lipca 2015 rok
Szanse powrotu: Dwie
 
 
Żegnaj Silence!

Od Avygro - C.D historii Bloody Shadow

- Gdzie ja jestem? - gniewny ton stojącego naprzeciwko mnie wilka sprawił, że sparaliżowana nagłym uczuciem strachu, stanęłam jak wryta, mierząc go zdziwionym wzrokiem: zapewne normalny wilk, uznałby go za największą szkaradę stąpającą po tym świecie, ale ja, każdego dnia widząc własne szkaradzieństwo nie byłam przeciwna jego wyglądowi - Gdzie ja jestem do cholery?! - powtórzył tym razem dużo głośniej, a złowrogość jego tonu zjeżyła mi włos na karku.
- W Watasze... - wymamrotałam niezdolna spojrzeć mu w oczy
- W JAKIEJ?! - ryknął robiąc krok do przodu, zadrżałam natychmiast chyląc głowę
- Wataha Srebrzystych Gwiazd. Proszę, zanim podejmiesz jakieś... jakieś kroki, licz się z konsekwencjami - usiłowałam zabrzmieć w miarę groźnie, lecz mój drżący głos był zdradziecką sztuką w stadzie szczupaków
- Konsekwencje mówisz? Myślisz, że to mnie interesuje? Co ja mam do stracenia, zażynając cię na śmierć?! - warknął, obnażając kły. I właśnie wtedy, pojawiła się Brokenheart.
 Jej ogromny cień przesłonił mój pysk, kiedy wylądowała pomiędzy mną a obcym wilkiem, dumnie unosząc obie pary skrzydeł.
- Na twoim miejscu uważałabym, do kogo się zwracasz - jej hardy ton miał w sobie wiele stanowczości, grozy i jednocześnie rozbawienia wywołanego albo moim tchórzostwem, albo wyglądem samca. Ja nigdy nie śmiałabym rozłożyć skrzydeł przed basiorem, czy chociaż spojrzeć mu w oczy.
- A ty co?! Profesjonalna ochrona personelu? - rzucił, a ja wyglądając przez ramię ogromnej wadery spostrzegłam, że mimo nonszalanckiego uśmiechu w jego oczach pojawia się zwątpienie.
 Wadera w sekundę znalazła się przy nim, uderzając z całej siły w jego klatkę piersiową, przewalając go i odbierając możliwość poruszenia.
- Do mnie śpiewasz? Do mnie? Teraz pośpiewasz sobie Alfie, której śmiałeś wleźć na teren i straszyć członków Watahy, do której nie należysz! - warknęła, a ja podziwiałam jak podnosi wilczura za kark i mimo, że jego ogon wściekle ugodził ją w pysk, nie wypuszcza go z mocnego zacisku kłów. Uderzyła skrzydłami w powietrze i uniosła się, spoglądając na mnie z góry
- Chodź Avygro, posłużysz nam za naocznego świadka - mruknęła, starając się nie wypuścić wilka, który nagle rozłożył motyle skrzydła i trzepiąc nimi, usiłował się wyrwać.
 Światło prześwitywało przez nie w taki sposób, że wzory na jednym z nich migotały w cudowny sposób. Nie wiem, jak Brokenheart go unieruchomiła, ale na pewno nie było to łatwe.
 Koniec końców, biegłam przez zagajnik, wpatrzona w niebo, gdzie jego królowa, bo tak trzeba było nazwać uskrzydloną waderę, niosła w pysku wilczura, który umilkł zapewne zrozumiawszy, że nie ma szans na wyrwanie się ze śmiertelnego uścisku.
 - Avygro, Brokenheart! - usłyszałam głos dochodzący ze wzgórza; to Below stał na jego szczycie, dumnie prężąc pierś i omiatając wzrokiem cudowne tereny.

< Bloody Shadow? >

Od Below'a - C.D historii Kerry

 Widok obcego na terenie mojej Watahy był rzeczą iście niepokojącą. Obawa, pojawiająca się zawsze wraz z krokami nadchodzącego, zmuszała mnie do rozważenia zabicia wilka. Byłem sam w lesie od kilku godzin, czekając na jakiś zwrot akcji.
Właśnie się nadarzył.
 Obnażając kły wyszedłem naprzeciw wilka, który szybko okazał się być waderą. Jej niepewna mina, rozszalały niepokój w oczach uświadomił mi, że nie ma ona wrogich zamiarów. Była jedynie wystraszona, ewidentnie wolała współpracować, o czym upewniły mnie jej słowa:
- Proszę, nie skazuj mnie na śmierć. Nie szukam kłopotów.
- Więc czego szukasz, na terenie obcego stada? - zapytałem cicho lecz stanowczo, nie zmieniając pozycji do ataku
- Jedynie schronienia, nowego domu, do którego zawsze będę mogła wrócić nie bojąc się odtrącenia. Chcę tego co każdy. - błysk jej złotych oczu rozjaśnił ponurą noc
- Mogę zaoferować ci miejsce w Watasze Srebrzystych Gwiazd. Stąd nikt cię nie wygna ani nie przegoni. Tu, swój dom odnajdzie każda dusza. - zapewniłem ją, natychmiast się prostując.
- Oh... mogę tylko podziękować. Czy znajdujemy się daleko od centrum Watahy?
- Skądże znowu, dziesięć minut drogi marszem - uśmiechnąłem się łagodnie, po czym obróciłem i skierowałem w kierunku Wzgórza - Dziś wszyscy razem podziwiamy spadające gwiazdy, dlatego, jako nowa członkini weźmiesz udział w naszej ceremonii - podjąłem, kiedy mijaliśmy stare dęby - wybacz, powinienem zapytać o to wcześniej... jak masz na imię? Ja nazywam się Below.
- Kerra, miło mi, że natknęłam się na kogoś o przyjaznym nastawieniu - skinęła głową, a ja roześmiałem się w odpowiedzi
- Masz ochotę objąć jakieś konkretne stanowisko czy wolisz opowiedzieć mi nieco o sobie, abym mógł pomóc ci zdecydować?
 Wilczyca uniosła wzrok smutnych oczu na mnie i rozchyliła wargi, pewna co do swojej decyzji

< Kerra? Wybacz, że takie krótkie, brak weny :C >

Upomnienie

 Z wielką przykrością powiadamiamy o upomnieniu wstawionym dla Shay'a, którego właścicielka mimo otrzymanych od nas wiadomości nie przysłała opowiadania.
Przykro nam, ale jeśli do dnia 23-07-2015 nie dostaniemy jego historii wilk zostanie wydalony z WSG z możliwością powrotu.

W normalnych warunkach, gdy opowiadanie nie jest przysyłane regularnie zgromadzić można 3 upomnienia, jednak w tym wypadku, kiedy nie dostajemy żadnego znaku zainteresowania Watahą musimy być bardziej surowi.

 Przypominając o terminie,
 ~ Radża

czwartek, 16 lipca 2015

Od Mahdo - "Dwie historie"

Uczucie ponownych narodzin było dla Mahdo czymś okropnym. Nie chciało mu się nawet oddychać, wolał się udusić, niż spędzać na ziemi kolejne kilkanaście lat. Gdy tylko zaczął kontaktować, wciąż będąc wewnątrz swojej drugiej rodzicielki, natychmiast przypomniało mu się całe jego poprzednie życie. Wspomnienia powróciły i Mahdo nie potrafił zatrzymać tego ogromnego, rwącego potoku.

Bowiem Mahdo był niegdyś wilczycą. Siwą waderą urodzoną w najdalszych zakątkach Alaski. Cedric, bo tak się wcześniej nazywał, była najdrobniejsza z miotu i cała wataha złożona z kilkunastu wilków postawiła już nad Cedric krzyżyk.
Cedric urodziła się z dala od głównego legowiska watahy, Lil - srebrna wilczyca, matka - chciała bowiem zachować dzieci w tajemnicy przez pierwsze dni życia szczeniąt. Alfa jednak błyskawicznie odnalazł członkinię watahy.
Wszedł pomiędzy krzaki, gdzie Lil ułożyła legowisko z mchu. Stanął nad leżącą waderą.
- Ona nie przeżyje, Lil. Pogódź się z tym i wróć wreszcie do watahy - warknął stary Alfa. Trącił kilkudniową Cedric swoim brzydkim czarnym pyskiem, po czym dumnie się wyprostował i odszedł wgłąb lasu, pozostawiając srebrną waderę i jej dzieci same.
- Max, Ven - matka wstała i przywołała maluchy do siebie ruchem pyska - Cedric? - samiczka się nie poruszyła. Leżała w śniegu, sztywna i bliska śmierci.
Czarno-biały wilczek Ven próbował pomóc siostrze, lecz ta nie reagowała. Max, czarny szczeniak, szczekał cicho, by zmusić siostrę do powstania.
- Chodźcie, ona nie da ra... - Lil nagle urwała, widząc swoją córkę zmęczoną, prawie martwą, na nogach. Niestety... tylko dwóch przednich. Tylne nogi Cedric ciągnęła za sobą.
"Przyjdzie na świat przeklęta biel. Jasność nie będzie już dobra" - matka przypomniała sobie przepowiednię i zamarła. Niepełnosprawne szczenię oznaczało klątwę. Lil jednak nie miała serca, by pozostawić swoje dziecko na pastwę losu pośrodku lasu.
Podeszła więc do Cedric i podniosła ją za skórę na karku. Koniec końców wróciła do watahy z trójką żywych szczeniąt. Niestety cała wataha, tak jak Lil przewidziała, bardzo źle zareagowała na Cedric, widząc jak ta słania się na dwóch sprawnych nogach, natomiast tylnymi szura po ziemi.
- Lil! Jak śmiesz przynosić to coś do legowiska?! - czarny Alfa rzucił się na szczeniaka, Lil zdołała jednak osłonić Cedric w ostatnim momencie. Wadera samemu ucierpiała - jednak ból rozciętej skóry na barku był znacznie lżejszy od bólu utraty dziecka.
- Odejdź! To moja córka, ja zdecyduję o jej przyszłości!

Mahdo przestał wspominać, gdy ogromne, zimne szczypce wyciagnęły go z ciepłego basenu wewnątrz drugiej matki.
Oczyszczony ręcznikiem poczuł chłód powietrza. Znajdował się w dużym białym pomieszczeniu, pośrodku którego, na dużym blacie, leżała srebrna wilczyca - kolejna matka.
Mahdo starał się nie oddychać, by jak najszybciej odejść z tego świata, niestety został brutalnie zmuszony do życia. Uderzono go kilka razy po pyszczku, po czym do buzi wsadzono rurkę i napompowano powietrze do płuc.
Oto pierwszy raz spotkał ludzi, okropne, nagie, dwunożne istoty, które miały co do Mahdo nieprzyjemne zamiary.

- Lil, jakie nadałaś dzieciom imiona? - zapytał Alfa, gdy po dwóch tygodniach nadszedł czas na błogosławieństwo.
- Max, Ven i Cedric.
Alfa zerknął na szczenięta i skrzywił się, widząc białą samiczkę z uśmiechem na pysku. Wesoło bawiła się z braćmi, którzy nie zwracali uwagi na jej tylne łapy.
- Lil, ja tu widzę tylko dwa szczenięta - odezwał się nagle Jasper, bo tak Alfa miał na imię. Uśmiechnął się złośliwie. Dwie córki Lil z poprzedniego miotu warknęły zgodnie, chcąc rzucić się na Alfę, ten jednak natychmiast przygwoździł je do ziemi korzeniami. Jako mag ziemi potrafił kontrolować rośliny oraz skały, więc unieruchomienie dwóch wilczyc było dla niego banalnym zadaniem.
- Jasper, nie rób tego. Nie odtrącaj jej! - krzyknęła Lil. Alfa uciszył ją spojrzeniem. Cedric oraz jej bracia patrzyli na Jaspera, jak ten podchodzi do nich.
- Max, Ven, przyjmijcie moje błogosławieństwo - po tych słowach obrócił się i odszedł, pozostawiając zrozpaczoną Cedric i jej rodzinę bez słowa.
- Cedric, to nic nie znaczy! - powiedziała Lil, przytulając córkę do siebie. Ta odepchnęła się od niej i próbowała wbiec w krzaki, chore nogi jednak jej na to nie pozwoliły. Wyglądała żałośnie, próbując. Wataha wybuchła śmiechem, Lil znów oberwała, próbując ochronić swoje dziecko, a smutek rósł w oczach całej rodziny.
Po kilku miesiącach również starsze córki Lil odwróciły się od Cedric, po stronie samiczki pozostali jej jedynie bracia oraz matka, która żałowała, że nie pozwoliła córce umrzeć w lesie.
Ale jednak widok walczącej z chorobą Cedric miał w sobie ogromną siłę. To, jak się starała, by wstać, było doświadczeniem, którego słowa nie opiszą.
Lil podeszła do drzewa i osunęła się na ziemię. Ciężko oddychała, wiedziała bowiem, że to, co zamierza zrobić, zmieni wszystko. Nie miała nawet pewności czy zmiany będą dobre, czy tragiczne w skutkach. Ale musiała coś zrobić.
Cedric podeszła do matki i położyła się koło niej. Jako kilkutygodniowe szczenię była już całkiem duża.
- Mamo? - odezwała się Cedric, widząc jak po policzku wilczycy spływają łzy. Lil spojrzała na córkę, w jej oczach pojawił się ból i jeszcze więcej łez.
- Nie nazywaj mnie tak. Nie mam już córki. Wyrzekam się ciebie - warknęła, łapiąc Cedric za kark i rzucając nią o drzewo, łamiąc jej przy tym dwa żebra, które zrosły się źle i utrudniały w późniejszym czasie oddychanie wilczycy.
W ten sposób Cedric miała już tylko braci. Czerń i nakrapianą biel. Maxa i Vena. Jej anioły, które w przynosiły Cedric wszystko, czego potrzebowała.
Ból i gniew jednak się pogłębiał, a ciemność pochłaniała serce młodej wadery.

Od wieku pięciu tygodni Mahdo poddawany był wielu eksperymentom, całe dnie spędzał w małej celi, nie widział innych wilków. Treningi i eksperymenty wykańczały młode ciało.
Ludzie pracowali nad wzmacnianiem głosu, w ten sposób chcieli przywrócić głos niemowom. Eksperymenty te zakończyły się niepowodzeniem, a Mahdo uzyskał swój pierwszy żywioł - Muzykę. Wtedy też zaczęła rozwijać się przypadłość z potężnym głosem.
Zamknięty w klatce praktycznie oszalał. Przestał po pewnym czasie spać, pić i jeść. Pokarmy były mu wpychane na siłę do pyska, płyny podawane w kroplówkach, a na sen faszerowano go proszkami nasennymi.
Cierpienie osiągnęło swój szczyt. Wtedy właśnie przyszło chwilowe ukojenie...

CDN.

środa, 15 lipca 2015

Mahdo - cień-odkrywca

Imię: Mahdo | pseudonim: Mallow 
Wiek: 10 lat
Płeć: basior z krwi i kości
Ranga: Omega
Stanowisko: Odkrywca
Głos: Jego szept potrafi łamać kości, co by było, gdyby powiedział jakieś słowo głośniej?
Cechy charakteru: Jaka może być osoba, która żyła już kiedyś, której to poprzednie życie zniszczono, a w następnym odebrano wolność tuż po narodzinach? Złość i smutek - oto co pozostałoby w takiej osobie. Mahdo nie jest wyjątkiem. Żyjąc drugi raz i drugi raz cierpiąc nie pozostało już mu nic, oprócz gniewu i rozpaczy. Wściekłość ta jest niemal namacalna. Rzecz w tym, że Mahdo nie jest zły - zraniony i zdradzony, ale nie zły. Nie ma w sobie nawet krzty odwagi, by skrzywdzić kogoś, bo wie jak bardzo to boli. Nie potrafiłby kogoś obrazić, zignorować stworzenia w potrzebie. W głębi duszy trzyma ogromne pokłady miłości, którą rozdaje niechętnie, jako że ciężko jest mu zapomnieć o przeszłości. Stara się jednak nie zwracać uwagi na to, co było, a próbuje skupić się na teraźniejszości. Jest nieco nieufny. Rzadko się śmieje, ale całkiem często uśmiecha pod nosem. Poza tym co więcej powiedzieć o wilku, który nie ma prawa wydać z siebie nawet najcichszego dźwięku?
Cechy fizyczne: Mallow jest słaby fizycznie. Bardzo słaby. Oprócz szybkości nie dysponuje niczym przydatnym. Jest raczej przeciętnie uzdolniony jeśli chodzi o siłę, wytrzymałość i skoczność. Na szczęście Mahdo to wilk skoordynowany, ma doskonały zmysł równowagi, wie gdzie jest, jak ma stąpać. Dobrze orientuje się w terenie. Dzięki długim pazurom może zadać głębokie rany bez konieczności używania dużej siły.
Aparycja: Jest to średnich rozmiarów biały wilk o turkusowych oczach, nosie i znaczeniach na ciele. Jednym z nich jest turkusowy pas na czole wilka. Ponadto ma on turkusowe pazury oraz poduszki łap. Wokół szyi owinięty jest czerwony długi szal. Charakterystyczną cechą wyglądu Mahdo jest jego ogromny, długi, puszysty ogon.
Żywioł: Muzyka; Cień; Umysł
Moce
- najciekawszą częścią mocy Mahdo jest pewna przypadłość, nad którą wilk nie potrafi jeszcze panować; w dzień wszystko jest w porządku, cyrk zaczyna się po zachodzie słońca - z nastaniem nocy Mahdo znika. Wilczur jest cieniem. Bez słońca nie istnieje. Nie pomogą sztuczne źródła światła, tylko słońce daje istnienie czarno-brązowemu. Oczywiście Mahdo nie znika na zawsze, po prostu na czas nocy staje się niewidzialny i niematerialny (przenika przez daną rzecz niczym dym), błąkając się po świecie.
- Jego głos jest potężny. Bardzo potężny. Szept potrafi zniszczyć skały i pokruszyć kości. Dlatego też Mahdo nie mówi.
- Podczas rozmowy posługuje się telepatią.
- Umie porozumiewać się z duchami.
- Potrafi wydłużyć swoje tylne nogi i nadać ich stopom kształt ptasich.
Rodzina: Duchy dzieci i zaginiona matka
Partner: brak
Potomstwo: Ich duchy chodzą po ziemi i szukają ojca.
Przyjaciele: ...
Lubi: Dni; świergot ptaków i szum strumieni; jedzenie;
Nie lubi: Siebie; hałasu; snu; nocy;
Towarzysz: -
Inwentarz: -
Jaskinia: nr 1
Historia: Linki do opowiadań: 1
Kontakt: universum 
Inne zdjęcia:
Ptasio-wilcza forma Mahdo:

Rzadko radosny Mallow: 

Scourge - Terrorysta

art. by Freakzter
Imię: Scourge
Wiek: 7 lat
Płeć: samiec
Ranga: Omega
Stanowisko: Terrorysta
Głos: Imagine Dragons
Cechy charakteru: Scourge z charakteru przypomina pudełko zapałek: na co dzień zbyt cichy i skryty aby go zauważyć, niepozorny, a jednak emanujący dziwną energią jeżącą włos na karku. Wystarczy jedna iskra aby ów niewinne pudełko zapłonęło, stając się śmiertelnym niebezpieczeństwem: bezwzględność bijąca z jego oczu staje się postrachem wielu serc. To czarny charakter, któremu zajście za skórę oznacza wypowiedzenie krwawej wojny - wojny, którą przegrasz.
Mistrz w swoim fachu, krwiożerczy tyran będący w stanie zniszczyć wszystko i wszystkich, którzy staną mu na drodze do celu. Aktor idealny. Scourge potrafi wcielić się w każdą z ról aby zdobyć Twoje zaufanie: ukaże Ci swoją dobrą stronę, wybawi z opresji, stanie się Twoim przyjacielem... a potem zniszczy, nie pozostawiając Ci żadnej deski ratunku, żadnej nadziei, nikogo, kto mógłby Cię uratować; wykorzysta Cię do swoich planów, a potem wyrzuci jak typowego śmiecia. Nie wolno mu ufać - choćby ukazywał się jako anioła, prędzej czy później i tak zakończy seans. Problem polega na tym, że jak dotąd wszyscy, nawet ci najbardziej ostrożni i wyrafinowani, dostrzegli w nim domniemaną dobroć i pozwolili... zrobić z siebie truchło; tak. On potrafi oszukać każdego - nie myśl, że będziesz wyjątkiem.
Inteligentny i przebiegły, doskonały strateg potrafiący przejąć władzę nad dużym stadem. Jego chora ambicja nie pozwala mu porzucić nadziei, zawsze jest gotów do podjęcia dalszych  kroków. On nie wie, co to litość, nie sprzedaje taryf ulgowych. Z wszystkimi obchodzi się w ten sam, wrogi sposób znany ze wszystkich horrorów. Na domiar złego, można śmiało powiedzieć, że stracił zmysły - jest chory na umyśle, często działa pod wpływem impulsu, chodź są to te z działań, które nie mogą zaszkodzić jego wieloletniej reputacji: reputacji przesyconej krwią, respektem oraz strachem. Słusznym strachem.
Cechy fizyczne: Bardzo silny przeciwnik, uzbrojony w pięć ostrych jak brzytwa pazurów, które (w przeciwieństwie do wszystkich wilków) potrafi chować do wnętrza palca, zupełnie jak kot. Jest bardzo skoczny i wytrzymały, w jego potężnych łapach kryje się nieograniczona siła. Szczęka basiora, to dwa rzędy ostrych, prostych kłów o niespotykanej długości. Dzięki swoim pazurom jest w stanie wspinać się po drzewach, ale jego w wodzie jest zupełnym nieudacznikiem.
Aparycja: Niezwykle wysoki wilk, o krótkiej, onyksowej sierści. Scourge posiada wyraziste, turkusowe oczy, ciemniejące nocą oraz bardzo charakterystyczną, białą skarpetkę na prawej łapie - to nią zadaje ostateczny cios. Na szyi, nosi kolczastą obrożę wykonaną z kłów swoich pierwszych ofiar: nic dziwnego, że nie mają one regularnej długości ani kształtu; zwykle nosi bladożółtą, lecz "wizytowo" zakłada swoją ulubioną, z fioletowym paskiem.
Żywioł: Cień, Magia, Ogień
Moce:
- Cienista mgła - dzięki tej umiejętności basior jest w stanie wytworzyć mgłę, która otacza wybrane wilki odbierając im zmysł wzroku, słuchu i węchu, przez co muszą zdać się na jego łaskę, lub niełaskę.
- Folwark płomieni - to zdolność, pozwalająca na pokrycie ogniem dowolnego przedmiotu za pomocą siły woli
- Manipulacja - to nic innego, jak wślizgiwanie się do głowy wilka i przejmowanie kontroli nad jego umysłem
- Teleportacja
- Możliwość wtopienia się w mrok
- Czarne marionetki - moc umożliwia Scourge'owi ożywienie cieni i stworzenie z nich w pełni inteligentnych stworzeń, posłusznych jego rozkazom
- Telekineza
- Intensywny płomień - użycie tej mocy na kimś, równa się ze spaleniem go na popiół: łapy, ogon i grzbiet wilka pokrywają się grubą warstwą rozżarzonych węgli, które po zetknięciu z jakimś przedmiotem wypalają go na wylot
- Uwikłani - basior wytwarza przeźroczystą nić i tka z niej sieć niczym pająk. Każdy, kto wpadnie w niezwykle lepkie nici stopniowo traci materialność i staje się niemym cieniem - chyba, że Scourge zechce "przywrócić" go do życia.
- Widzi w ciemności
Rodzina: Nie posiada
Partner: Wątpi w posiadanie "tego czegoś"
Potomstwo: -
Przyjaciele: Pff, jasne.
Lubi: Ciemność, cienie, wojny, wygraną, posłuszeństwo, mieć władzę, eliminować niepotrzebne śmiecie, szczere rozmowy, naiwność
Nie lubi: Debili
Towarzysz: -
Inwentarz: -
Jaskinia: nr. 6
Historia: Scourge przeżył już jedno życie. W dawnej formie był kotem, którego ścieżka usiana była samymi nieszczęściami - począwszy od wczesnego dzieciństwa, kiedy odepchnęła go rodzina... zaraz, nie! Scourge bardzo nie lubi opowiadać o dawnym życiu, które zakończył z rozerwanym gardłem. Nie umarł jednak tak, jak się spodziewał. Dostał szansę raz na milion: odrodził się w innym ciele, w ciele wilka, zapewne po to, aby zmienić się, stać dobrym i kochającym i odpokutować dawne winy... nic z tych rzeczy. Jedyne, co basior pragnie zmienić, to stado, nad którym musi przejąć władzę... 

wtorek, 14 lipca 2015

Zbyt leniwym być - czyli odejście dwóch wilków.

Bardzo nie chce mi się pisać dwoma wilkami, na które zwyczajnie nie mam żadnego pomysłu, dlatego postanowiłam te dwa wilki zamienić na jednego dobrego (moim zdaniem).
Odchodzi Beta Vino i medyczka wojenna Pandora. Na ich miejsce pojawi się niedługo nowy basior.
Hakim pozostaje, bo lubię zue charaktery xdd
~Grzesio aka universum

poniedziałek, 13 lipca 2015

Od Kerry

 Odgarnęła kosmyk białych włosów z twarzy. Wędrowała w samotności kilka tygodni, a ona przemieniła się dopiero kilka razy. Brakowało jej ludzkiego ciała. Teraz większość swego marnego życia spędzi głównie jako wilk. Obecnie jako samotny wilk. Niechętnie szukała jakiegoś stada. Zmarnowała swoje życie, nie widziała już przyszłości. Teraźniejszość stała się dla niej nieistotna, a przeszłość potęgowała ból i żal. Mimo to instynkt podpowiadał jej, że właściwym wyborem będzie właśnie znalezienie stada i rozpoczęcie nowego życia. Tylko, że Kerra nie potrafiła odciąć się od tamtych lat, nawet jakby to oznaczało ból do końca jej życia. Teraz rozkoszowała się pełnią księżyca. Kiedy inne wilki z pewnością wyły do księżyca, ona siedziała na skale w ciele młodej kobiety, i machała nogami w rytm nucącej przez nią piosenki. Wiatr bawił się jej włosami, co chwila zasłaniając kosmykami jej twarz.
Niebo powoli stawało się jaśniejsze. Dziewczę spoglądała na nie ze smutkiem. Wkrótce znów przyjmie postać czworonożnej bestii, postrachu lasu. W końcu księżyc znikł, a dziewczyna uniosła się w powietrze. Jej ciało zaczęło emanować szarym światłem. Z jej ciała zaczęły wyrastać szorstkie, brązowe włoski. Białe włosy zmieniły barwę na krwistoczerwoną. Błękitne oczy stały się złote. Pojawił się również ogon, a jej paznokcie wydłużyły się, tworząc pazury. I nagle... upadła na ziemię. Przemiana dobiegła końca. Kerra niepewnie wstała i zaczęła iść przed siebie.
Wędrowała już kilka godzin. Od kilku dni nie jadła, była wycieńczona. W pewnym momencie usłyszała szelest z jej prawej strony. Ktoś musiał czaić się między drzewami. Szybko spojrzała w tamtą stronę. Zauważyła zarys sylwetki. Poczuła się zagrożona i niepewnie zaczęła iść w stronę postaci, a przynajmniej do miejsca, w którym ją widziała.
< Ktoś chętny na wątek?>

Od Bloody Shadow - "Przedstawienie dobiega końca" czyli jak tu dotarłem?

Przeszywający ból oblekł mnie ze wszystkich stron uniemożliwiając mi poruszenie się. Straciłem czucie w tylnych łapach, a przednie, całe poranione kategorycznie odmawiały mi posłuszeństwa. Sznurki przyszyte do mych kończyn przesiąkły czerwonym płynem, więc za każdym razem gdy tylko się poruszyłem na polakierowanym parkiecie teatralnej sceny zostawiałem krwawe szlaki. Obróciłem lekko łeb i zauważyłem zbliżającego się w moją stronę przeciwnika. Kłapnął parę razy swą wpół metalową szczęką, dając mi do zrozumienia, że to mój marny koniec. Gdy był bliżej zasłoniłem się cały skrzydłami. Zdezorientowany stanął dęba, po czym odsunął się widząc blask przebijający się przez moją cienką osłonkę. Po raptem kilku sekundach wzbiłem się do góry jako mały owad zdobiony pięknymi, fioletowymi wzorami. Leciałem do góry, a ten ze zdziwienia nawet otworzył pysk. Schowałem się pomiędzy metalowymi kawałkami, by ten mnie nie zobaczył. Powoli począłem znów przybierać wilczą formę. Wskoczyłem do jednej z rur. Ta głośno zazgrzytała. Basior rozzłoszczony zawarczał. Cichutko wyskoczyłem z drugiego końca mojej skrytki po czym zakradłem się do napastnika, który mnie nie zobaczył. Stanąłem dość blisko od ucha samca i obróciłem w jego stronę łeb. Publiczność zaparła dech w piersiach także nie wiedząc gdzie się znajduję. Uśmiechnąłem się do siebie. Przysiadłem oglądając z rozkoszą rozwścieczonego wilczura , jednocześnie powracając do pamięci, w próbie znalezienia pewnej rzeczy. Umyślnie odkaszlnąłem po czym zaraz przeszedłem na palcach, parę metrów dalej. Wilk nieco się zaniepokoił. Po około minucie ciszy wydałem z siebie przeraźliwy, wręcz ogłuszający krzyk. Widownia znajdująca się za kilkoma bardzo grubymi warstwami szkła rzuciła słuchawki na ziemie i zatkała uszy. Po otworzeniu oczu spostrzegłem iż wygrałem. Basior leżał martwy na ziemi. Mocno zszokowani widzowie nie podzielali mojego entuzjazmu. Wręcz przeciwnie; uciekli obijając się o ściany, a ci którzy zostali w fotelach, przynajmniej trzy czwarte, byli martwi tak samo jak mój przeciwnik. Zawyłem oznajmiając moje zwycięstwo. W miejscu gdzie teraz powinno pojawić się wiwatowanie usłyszałem przez głośniki tylko powolne klaskanie. Ale jak...? Przecież widownia nie ma możliwości mówienia do mikrofonu. Wzdrygnąłem się i obejrzałem. Za szybą, ostatnia żywa na trybunach stała dziwna postać. Uśmiechała się dziwnie przyjaźnie, lecz zarazem strasznie klaszcząc swymi białymi dłońmi wyposażonymi w długie szpony.
- Dobra robota. Zabiłeś pół widowni, a resztę spłoszyłeś. Naprawdę świetnie, kolego. Czy może chciałbyś się z tond uwolnić? - w jego głosie było coś dziwnego...
- Tak, od zawsze, ale jak skoro to szkło jest nie do przebicia?
- Och, nie mówię o szybie. Po prostu o uwolnieniu się. - moje oczy zabłysły.
- Oczywiście... - wymamrotałem. W ogóle jak on mnie słyszał? Nie miał na uszach słuchawek.
- Dobrze więc... Proszę! - zaśmiał się i znikł.
Wszystko zdarzyło się tak szybko, że nawet nie wiedziałem co się dzieję. Przezroczysta powłoka w mgnieniu oka pękła. W tym samym momencie zza pleców poczułem swąd dymu. Zlękniony wskrzeszonym ogniem wszcząłem ucieczkę. Biegłem przed siebie mijając skały, jaskinie oraz różniste istoty.
- Uciekajcie! Teatr cieni płonie! Zaraz wszyscy wojownicy będą wolni! Uciekajcie do miasta! - krzyczałem co sił w przeponie.
Po dość długim okresie czasu dobiegłem do portali między światami. Wskoczyłem do pierwszego lepszego prowadzącego na powierzchnię. Zakręciło mi się w głowie. Zaraz zjawiłem się w nowym, nieznanym mi miejscu. Poczułem woń pobratymców. Postanowiłem zwiedzić nowy obszar. Natknąłem się na wilka. Popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
- Gdzie jestem? - zapytałem nie pokazując po sobie niepewności.

< Avygro? Mam nadzieję, że to nie problem>

Bloody Shadow - Zwiadowca Powietrzny

art. by Kaloszówka (on Hwrs)
 
Imię: Bloody Shadow [Prawdziwego imienia sam nie pamięta, i doskonale wie, ze to do niego nie pasuje. Można mówić nań Bloody lub Shadow]
Wiek: 6 lata, a przynajmniej tak zakłada, o ile pamięć go nie okłamuje.
Płeć: Basior
Ranga: Omega
Stanowisko: Zawiadowca powietrzny
Głos: Groudbreaking

 ★
Cechy charakteru: Ów Wilk, którym jest Bloody Shadow nie jest taki zły jak wskazywało by na to jego imię. Ni mu blisko do demona, prędzej do zjawy, choć nią nie jest, nie był i nie będzie. Denerwujący może być to, iż bardzo trudno go podporządkować, a szczególnie wilkom o tej same randze co on. Jego przywódcy raczej nie mają z nim tego problemu. Zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że z powodu jego lisio-wilczych genów jest słabszy niż reszta społeczeństwa, a mimo wszystko jak mysz w oddziale szczurów, wyrzutek i nędza, próbuje pokazać, że jego rasa nie ma nic do rzeczy i każdy kto będzie mu wytykał coś w tej sprawie pożałuje swoich słów. Wskaźnik akceptacji jest u niego bardzo wysoki; obojętne mu czy w stadzie, do którego należy bytują wilki, lisy, likaony, fenki, pieśce czy szakale, jemu jest doskonale wszystko jedno. Ceni bardzo dokładność; jak już za coś się weźmie to robi to dokładnie. Niestety po wszystkim co przeszedł nie zostało mu za grosz honoru... W teatrze cieni, na arenie nikt nie znał litości, a on wpierw próbując pogodzić wszystkich wojowników został wciągnięty do chorego koła morderców. Nie można z nim walczyć na zasady, bo wszystkie je złamie. Każdy kto wie co to owa arena walk, na której Bloody brał nie raz udział, wiedzą też zapewne jakie cechy muszą mieć tam uczestnicy; bezlitośni, szybcy i chłodni. Na jego szczęście połowę całego tego tałatajstwa z dawnych lat zostawił w starym kraju, a sam nieco się poprawił. Patriotą też za wielkim nie jest, ale jego zaciekłość i buntownicza natura utrudnia sprawę napastnikom, którzy wygrali. Po tamtych trze latach spędzonych w krwawym teatrze wbiło mu się zamiłowanie do walk. Już nie tylko walki, by powalczyć i wygrać. Żeby to zaspokoić Shadow musi zaatakować cokolwiek co ma miano niebezpiecznego. Sam boi się tej potrzeby, ale nie odczuwa jej wyjątkowo często... Nigdy nie był za bardzo miły, pomocny czy przyjacielski. Powiedzieć by można było, że czasem jest nawet trochę egoistyczny. Nie bierze głęboko do serca uwag innych, wręcz przeciwnie, ma je gdzieś. Żeby nie było, że jest zapatrzonym w siebie debilem; zna swoją wartość i dobrze mu z tym, nie chce jej zmieniać. Czasami jednak w środku czuje potrzebę pomocy i bywa, nawet często wrażliwy na krzywdę innych.
Cechy fizyczne: Bloody to szczupły i zwinny wilk. Jest bardzo skoczny głównie dzięki potężnemu ogonowi, który wykorzystuje do wieszania się na gałęziach drzew. Ułatwia on mu też latanie. Tak, potrafi latać, chociaż jego motyle skrzydła mówią same za siebie. Nie używa ich tylko do przemierzania przestworzy; Gdy je rozłoży wśród liści staje się niezauważalny. Przydaje mu się to w ucieczce. Jako iż jest mieszańcem nie grzeszy siłą, jednak raczej nikt nie chciał by poczuć jego szpilkowatych zębów na łapie. Posiada ich cztery rzędy; dwa górne i dwa dolne. Co więcej w szponach i kłach mają miejsce kanaliki, przez które przepływa śmiercionośny w większej dawce jad. Jego kruczoczarne oczy są przystosowane głównie do ciemności, jednak w świetle dnia nie widzi wyjątkowo źle.
Aparycja: Wyróżnia się z wilków, aczkolwiek niekoniecznie z otoczenia. Normalnie wygląda jak szczupły wilczur posiadający krótkawą sierść o fioletowym odcieniu. Wilki najczęściej z zaciekawieniem spoglądają na jego czarne oczy z śliwkowymi źrenicami oraz masywny ogon przypominający ogromny liść. Posiada też oryginalne, motyle skrzydła. Są one zielone, jedno w ametystowe, tygrysie pasy, a drugie w fiołkowe plamki. Nie w nim nic takiego strasznego, prawda? A jednak gdy otworzy paszczę można się już zlęknąć. W jego szczęce da się zobaczyć bielutkie lub krwawoczerwone, ostre jak brzytwa zęby, z których cieknie jad, ułożone w cztery rzędy, dwa na górze i dwa na dole. Odrażający jest też jego długi i wąski, granatowy język o rozdwojonej końcówce. Jest też jedna zastanawiająca w nim rzecz; W łapy ma wszyte sznurki, a teraz przynajmniej ich pozostałości.

Żywioł: Umysł, Cień, Emocje, Muzyka, Iluzja, Ziemia.
Moce:
- Wtopienie w tło -Wilk potrafi mniej więcej zmieniać swój kolor tak, by przystosować się do otoczenia.
- Pieśń demonów - Samiec może przywołać nawet najnormalniejszym śpiewem demony; wystarczy, że tego chce.
- Kontrastowanie - Fioletowy pies umie w oczach jakiejś istoty skontrastować całe otoczenie jak i emocje; byt jest prze szczęśliwy staje się załamany, chadza po ślicznej łące, nagle łazi po bagnie, widzi obok siebie pięknego motyla, nagle zaczyna odganiać szpetną ćmę. I tak optymistyczna, milutka wadera zmieniła się w zasmuconą sukę z myślami samobójczymi...
- Zgubny szept - Shadow może szeptać komuś nad uchem dopóty ten go nie zobaczy. Ofiara zaczyna wątpić w swoją świadomość, miejsce, w którym się znajduje oraz w samą siebie jak i otaczające ją istoty. Gdy już całkiem zacznie powątpiewać we wszystko co ją otacza powoli szaleje.
-Zmiennokształtność - Samiec potrafi się przekształcać, aczkolwiek nie może całkowicie zmienić postaci.
- Odporność umysłowa - Wszelkie sztuczki z wtargnięciem do jego umysłu i namieszania tam będą bezcelowe, ponieważ Bloody jest na nie odporne. Nie działa to jedynie w wypadku wtargnięcia do snu, jednak wtedy nieznajomego w jego umyśle czeka niespodzianka...
- Własny świat - Shadow posiada stworzony w swojej głowie, własny świat. Może do niego wstąpić i zabrać ze sobą innego wilka. Wszelkie uszczerbki w zdrowiu, które miały tam miejsce pojawią się w normalnym świecie. Lecz gdy straci się tam życie, wróci się z „kącika Bloody” i po prostu będzie się miało pokaźną bliznę w najbardziej zranionym miejscu. Samiec przebywa tam zawsze pod czas snu.
-Zilustrowanie myśli - Basior może podzielić się z kimkolwiek myślami, a ów osoba widzi je wtedy w formie obrazów. Działa to też na odległość.
- Naśladowanie odgłosów - Bloody może udawać wszystkie odgłosy jakie kiedykolwiek usłyszał.
- Brak tlenu – Wilk nie potrzebuje tlenu do życia.
- Wywoływanie halucynacji - Samiec może wywołać w głowie ofiary halucynacje.
- Rozmawianie z duchami - I innymi tego pokroju istotami.
- Patrzenie cudzymi oczami - Moc dość przydatna. Basior widzi jednym okiem to na co patrzy, a drugim to co widzi osoba, na której korzysta z ów mocy. Jeżeli się postara może używać obu oczu drugiej istoty, ale wtedy nic nie widzi swoimi i robi się mniej bezpiecznie.
- Leczenie roślin - Wilczur może leczyć chore rośliny, jak i wspomagać ich wzrost.
- Pnącza - Shadow może wywołać z ziemi pędy, które oplątują się wokół łap przeciwnika uniemożliwiając mu przemieszczanie się.
- Zamiana w motyla - Wilk potrafi zmienić się całkowicie w motyla. Co dziwne może wtedy mówić.
Rodzina: Nie zna prawdziwej rodziny.
Partner: Przywykł jedynie, iż wadery wołają za nim z obrzydzeniem „Patrz kto idzie!” , lub krzyczą z przerażenia, więc wątpi, by coś z tego wyszło.
Potomstwo: Nie powiedział, że nie chce.
Przyjaciele: Może znajdzie.

Lubi: Ciemność, straszyć, chłód, śpiewać, walczyć, polować, cienie, wilki, wadery.
Nie lubi: Gorąca, duszności, bardzo jasnych miejsc, ludzi, przemądrzałych basiorów.
Towarzysz: Brak
Inwentarz: Mała fiolka z toksynami, które może dolać do jakiegokolwiek płynu, by kogoś zatruć.
Jaskinia: Jaskinia nr 9
Historia: Pokrótce można ją wytłumaczyć tak; Bloody urodził się w laboratorium, 3 lata po tym jak ludzie zaczęli dowiadywać się co to magia i ciemne sfery. Został przemieszczony na Wyspę Demonów i po około sześciu dniach znikł z powierzchni ziemi. Znaleziono go martwego w dzień rocznicy tego wydarzenia. Naukowcy wpadli na pomysł by ożywić go czarną magią, w ramach doświadczeń. Udało im się to jednak wilczur zabił kilku pracowników, przez co znów eksportowano go w miejsce jego śmierci. Trafił do nowo otwartego przez zjawy budynku; do teatru śmierci. Spędził tam około cztery lata. Dokładniejszą i dalszą historię Shadow opowiem już niebawem...
Inne zdjęcia: X
Kontakt: Kaloszówka

niedziela, 12 lipca 2015

Od Galaxy

Błąkałam się jak zwykle po lesie. Słońce okropnie grzało. Musiałam znaleźć jakiś strumyk, by zaspokoić pragnienie. Wreszcie usłyszałam delikatny szum upragnionej wody. Przyspieszyłam kroku. Już po kilku minutach dotarłam do źródełka. Gdy tylko zanurzyłam język w wodzie, poczułam na sobie czyiś wzrok. Podniosłam łeb. Nade mną stał nieznajomy wilk.
- Kim jesteś i czego tu szukasz? - spytał pewnym siebie głosem.
- Nazywam się Galaxy i szukam wody. Jest strasznie gorąco!
- Pewnie tego nie wiesz, ale znajdujesz się na terenach WSG.
- Co to WSG? - spytałam.
- Wataha Srebrzystych Gwiazd. Przyszłaś nas szpiegować? - spytał groźnie.
- Nie, spokojnie. Nawet nie mam watahy.
- A więc szukasz?
- No... Można tak powiedzieć.
- Możesz dołączyć do nas, jeśli zechcesz. - odparł już łagodniejszym głosem.
- Naprawdę? Bardzo chętnie! - ucieszyłam się.

***
Następnego dnia byłam już członkinią watahy. Postanowiłam trochę pozwiedzać i ruszyłam na zwiady. Po drodze podszedł do mnie kolejny wilk. Również był to basior.
- Cześć! - zagadał. - Jesteś tu nowa?
- Cześć... Tak, nazywam się Galaxy Właśnie idę zwiedzać.
- Jeśli chcesz, mogę cię oprowadzić. - zaproponował. - Tak przy okazji, to nazywam się...

< Ktoś?>

W O W !

Moi mili!

 Najserdeczniej przepraszamy za całotygodniową nieobecność, o której nie raczyliśmy Was powiadomić. Na swoją obronę powiem jedno - jako rozbitek nie znalazłem zasięgu... ani telefonu.
 Całą naszą ferajną (w tym druga administratorka - Radża) wybraliśmy się na rejs statkiem po Pacyfiku, gdzie mieliśmy oglądać migracje... uwaga.... rekinów. Tak, ja też nie wiedziałem, że te pełne majestatu, śmiertelnie groźne zwierzęta migrują, ale w dniu, w którym się o tym dowiedzieliśmy natychmiast wykupiliśmy bilety.
 W nocy - jak często się zdarza - doszło do sztormu, ale czy Below, Radża i kilka innych osób grzecznie siedziała w koi? A skąd!
 Tak więc, wyszliśmy na pokład, ślizgając się po obwodzonej podłodze, ciesząc nocą i silnym wiatrem nie zdążyliśmy zareagować, kiedy wielka łajba przechyliła się w bok, zrzucając nas na barierki.
 Chciałbym powiedzieć, że byłem w pełni opanowany, całkiem suchy i gotów do ratowania przyjaciół, ale prawda jest taka, że bałem się jak dziecko. Barierki nie wytrzymały ciężaru ośmiu osób, napierających na nie z całej siły.
  Taa, dobrze myślicie, spadliśmy w dół, wprost w paszczę rozwścieczonego oceanu.
Jeśli ktoś czytał o morzu (lub o Percy'm Jacksonie) wie, że upadek z wysokiego piętra przy takiej prędkości do wody nie różni się od skoku na beton.
 Jak to się stało, że nie jestem naleśnikiem? Nie mam bladego pojęcia i wcale nie chcę zdobywać wiedzy na tenże temat.

 O walce z żywiołem, migoczących kształtach pod nami (to były rekiny, tak na marginesie) i całym naszym pobycie na jednej wielkiej, opuszczonej wyspie można by napisać książkę, więc urwę temat na tym, że szukali nas siedem dni i w siódmym znaleźli i przewieźli z powrotem do Los Angeles gdzie obecnie przebywamy.

 Właśnie  - jako, że tutejsza strefa czasowa różni się od Waszej o całe osiem godzin, online znajdziecie nas o naprawdę dziwnych (tylko dla Was) porach.
 Teraz, już susi i wykąpani jesteśmy gotowi dalej prowadzić blog. Problem w tym, że dostaliśmy w tym tygodniu tylko jednego wilka i jedno opowiadanie... dlatego prosimy graczy:

 mrocznapantera2000

 Smoczyca2012
 
You Can't

oraz

Kaloszówka

  o opowiadania od Waszych postaci.

Za cierpliwość i uwagę, dziękuje

                             Below.

piątek, 3 lipca 2015

Kerra - Wyrocznia (Medium)

art. by shirubahoshi

Imię: Kerra
Wiek: Przeżyła dziewięć srogich zim.
Płeć: ,,Być kobietą w dobrym stylu, Boże, daj mi..." Innymi słowy Kerra jest waderą.
Ranga: Omega
Stanowisko: Wiernie wypełnia obowiązki wyroczni, choć pragnie by inne wilki nazywały ją medium. Mimo to nadal w głębi duszy pragnie służyć Bogu.
Głos: Lee Hi

 ★
Cechy charakteru: Życie potrafi być okrutne, a przynajmniej konsekwencje popełnionych grzechów. Niegdyś miła, cierpliwa i kochająca istota, teraz obojętna i strachliwa. Uśmiech widnieje na jej pysku tylko na specjalne okazje. W każdym widzi potencjalnego wroga, który chce ją zniszczyć. Stała się nieufna, a jej serce jest przepełnione bólem. Nie pamięta już kiedy szczerze się śmiała. Każdej nocy płacze za utraconą miłością, za zmarłym potomkiem. Nie widzi już szczęśliwej przyszłości dla siebie. Straciła wszystko co miała najcenniejsze. Boi się wejść drugi raz do tej samej rzeki. Obecnie preferuje samotność.
Kerra nie boi się pomagać innym. Zawsze potrafi kogoś wysłuchać. Jest niezwykle hojna, stara się dbać o innych. Często zapomina o sobie. Woli nieść radość innym, bo według niej swoje życie już przegrała. Mimo to, wilczyca może się stać dla niektórych bardzo nieprzyjemna i uszczypliwa.
Cechy fizyczne: Biega nadzwyczaj szybko lecz na bardzo krótkich dystansach. Często bo ogromnym wysiłku zapada w głęboki sen, mdleje lub traci wzrok na kilka dni lub tygodni. Podatna na choroby i złamania - nie jest okazem zdrowia.
Aparycja: Złote oczy już nie błyszczą od łez. Brązowa, kiedyś miękka i lśniąca sierść stała się szorstka. Czerwone włosy sięgają do ziemi. Wzrost przeciętny, waga prawidłowa. Blizna z trzema rozgałęzieniami na przedniej lewej łapie, mająca jej przypominać o czynie jakiego się dopuściła. Koniec ogona jest śnieżnobiały. Między łopatkami ma złotawą łysinkę w kształcie krzyża, która świeci w ciemności.

Żywioł: Zanieczyszczona cieniem światłość... nie świeci już czystą bielą, a mrok nie zawładnął w całości jej sercem.
Moce:
• Jest odporna na ataki magiczne i fizyczne, lecz niesie to za sobą pewne konsekwencje. Często mdleje i zasypia na wiele godzin aby zregenerować siły. Jeżeli niespodziewanie opadnie z sił - traci swój wzrok na czas "regeneracji", a bariera ochronna znika - Kerra staje się bezbronna.
• psychokineza ze szczególnie rozwiniętym typem witakinezy
• Jest w stanie dowiedzieć się prawdy spoglądając w cudze oczy.
• Tylko w czasie pełni lub też zaćmienia księżyca Kerra jest w stanie przemienić w człowieka. W tym wcieleniu nie może korzystać ze swoich mocy.
• W niewielkim stopniu posługuje się psychometrią. Mimo to stara się nie dotykać wilków i ich prywatnych rzeczy.
• Materializuje świecące kule, które oświetlają jej ciemność. Niestety moc ta pochłania wiele energii.
• Potrafi przywoływać demony (głównie dybuki), lecz z panowaniem nad nimi jest znacznie gorzej, dlatego tej mocy bardzo rzadko używa. Złe byty mogą przebywać w tym świecie tylko przez kwadrans, zbyt długi pobyt tych bytów mógłby Kerrę zabić.
Rodzina: Straciła wszystkich
Partner: Jej miłość zakazana była, więc strach jej towarzyszy przy zawieraniu bliskich relacji.
Potomstwo: Jej owoc grzechu zmarł po narodzeniu.
Przyjaciele: Jest sama jak palec.

Lubi: pełnię księżyca, prawdę, uczciwość
Nie lubi: niezrozumienia, kłamstw
Towarzysz: Nikt jej nie towarzyszy... może tak powinno być?
Inwentarz: Zajrzyjmy do środka... niestety pusto!
Jaskinia: nr 9
Historia: Bóg ma plany wobec każdego stworzenia. Lepiej jest jednak podlec planom Najwyższego niż rodzicom, ktorzy już od zapłodnienia mieli wobec niej poważne zamiary...
Przyszła na świat na Islandii, lecz nie jako wilk. Urodziła się jako człowiek zamożnej rodziny. Okazała się wpadką, małżeństwo nie chciało mieć dzieci. Zdecydowali, że kobieta urodzi i odda ją w opiece Bogu. Jednak po urodzeniu kobieta musiała się nią zajmować przez kilka lat. Dopiero po ukończeniu 15 lat podjęli decyzję o odesłaniu jej do klasztoru. Dziecko bowiem zachowywało spokój nawet w najbardziej stresujących sytuacjach, dużo czasu spędzała przy modlitwie. Bóg już miał plany wobec niej, szykował dla niej miejsce w niebie. Lecz nawet Najwyższy przyszłości nie zdążył zaplanować.
Pewnego dnia, gdy zajmowała się ogrodem sióstr, zobaczyła czarnowłosego mężczyznę. Jej serce zabiło dla niego, ciało ogarnęła fala miłości. Widywała go codziennie, a on ją. Z każdym dniem jej miłość do Boga słabła. W końcu o jej przyszłości zadecydowała jedna decyzja. Odeszła z klasztoru, od Boga, aby ułożyć życie razem z mężczyzną. Zgrzeszyli.
Bóg posłał anioła, który miał rozprawić się z nieposłuszeństwem jakiego się dopuściła. Mężczyznę pochłonęły czeluście piekielne, kobietę zaś dotknął piorun boski. Zmieniła się w wilka, a rana zadana krwawiła.
Nie dosięgniesz dziecko już nieba, nawet jakbym dał Ci skrzydła. Za grzechy swe musisz zapłacić, lecz nie próbuj mego serca więcej ranić... Bo to boli...
~*~
Została skazana na życiową tułaczkę, która zakończy wraz z jej śmiercią. Do tego momentu musi odpokutować swoje winy. Cały świat jej się zawalił. Nie miała już ukochanego, dziecko umarło, Bóg ją opuścił, złamane serce bolało.
Inne zdjęcia: X X
Kontakt: GMAIL smoczastraznyczka@gmail.com HOWRSE Smoczyca2012

środa, 1 lipca 2015

Od Brokenheart - "Trwając w zapomnieniu", czyli jak tu dotarłam?

Kiedy spadasz, nie dostrzegasz zmian, jakie zachodzą w świecie zewnętrznym. 
Wszystko, co dotąd zajmowało honorowe miejsca na liście najważniejszych rzeczy w moim życiu, teraz zdawały się być jedną wielką plamą bieli, majacząca gdzieś w oddali. Ból, który narastał w sercu przez tyle lat, zdawał się być jedyną ścieżką ku wolności... bo co jest w stanie równać się z potęgą cierpienia, które jest nieuniknione w życiu każdej istoty, która kiedykolwiek stąpała po ziemi? 
Teza, jaka narodziła się w moim umyśle, ujęła nie tylko mnie, a i każdą osobę, która ją usłyszała; ,,Ból można porównać do Boga. Jest niewidzialny, a jednak wielu ucieleśnia go w codziennych sytuacjach, często nawet w przedmiotach. Ból domaga się tego, aby go czuć. 
Jest istotą, a jednak zjawiskiem. Naszym Panem i podwładnym - wszystko zależy od tego, jak wielką władzę mu nadamy. Jego siła jest nieograniczona, a przecież, wydawałoby się, jest tylko monumentem, który można okiełznać. Cierpienia jednak, nie da się wyprzeć. Matczyne przestrogi, mówiące o niezbliżaniu się do ostrych przedmiotów, na nic się zdadzą, gdy ktoś wbije nam nóż w plecy. Zakaz przebywania w pobliżu wrzątku, okaże się niczym, gdy spalimy się w ogniu wstydu, który podsycać będzie tłum tych, których mieliśmy za przyjaciół. Bowiem największą krzywdą nie jest krzywda cielesna, a krzywda, która na zawsze odbije się na naszym umyśle. Wspomnienie tragedii będzie towarzyszyło nam do końca życia, i pomoże na to żadna maść, żaden wywar, i żaden zabieg. 
Psychika jest posłańcem Krzywd, Bólu i Strachu - jeśli raz zostanie naznaczona, już zawsze ciążyć będzie nam na duszy. Już zawsze pozostaniemy skażeni...
Co jest narzędziem w rękach ów Bezlitosnego Władcy?
Najgroźniejszym, zadającym największe rany, jesteśmy my sami. Tylko znając własne wnętrze, jesteśmy w stanie uśmiercić swą duszę. A czymże jest wilk bez duszy? Jedynie kolejną powłoką, która stara się uśmiechnąć, mimo Bólu wypalającego umysł z zaskakującą prędkością."
Jednak mimo strachu, który wiąże się z odczuwaniem Cierpienia, ja zawsze będę pamiętać, że ból, którym karmiłam swe ciało przez lata, pomógł mi choć na chwilę zapomnieć o krzywdzie, jaką sama sobie wyrządziłam. 
Nawet taka niewinna chwila zapomnienia, bywa wieloletnim ukojeniem, pomyślałam, w momencie, gdy pęd wiatru po raz kolejny wyciskał mi łzy z oczu. Cały świat zdawał się być jedynie zlaną w wielobarwny wir mazają, która tłumaczyła tak wiele, iż żaden umysł nie był w stanie pojąć, o czym szepcze wirujące powietrze.
Gdybym miała czas, zapewne starałabym się odnaleźć odpowiedzi na nurtujące mnie od lat pytania; Dlaczego ja? Dlaczego ONI zginęli przeze mnie? Czy jest coś, co zaspokoi mój gniew? I czy istnieje istota, która zaleje bezdenną studnię rozpaczy?
Jeden przymiotnik skreśla całe zdanie pod względem stylistyki. Jest brana jako błąd rzeczowy, bo, jak można zapełnić coś, co nie ma dna?
Doskonale wiem, że się da. Nie wszystko trwa w zgodności z regułą, prawem, czy oczekiwaniami tłumu... Niektóre rzeczy, już zawsze będą płynąć pod prąd, i żadna istota nie zaradzi tej inności.
- Skoro Bóg mnie opuścił, czy istnieje szansa na zbawienie? - zapytałam sama siebie, spoglądając smutno w otaczający mnie błękit. Czułam, jak chłodne palce Wiatru odgarniają futro na moim grzbiecie i uderzają z zapamiętaniem w odsłoniętą skórę. 
Ciemnie pióra, którymi pokryte byłe moje skrzydła, świergotały na wietrze, unosząc się w górę. Musiałam spinać mięśnie z całej siły, aby moje skrzydła nie rozłożyły się, przez co okręciłabym się o 180°, a rozpostarte skrzydła skutecznie złagodziłyby upadek... 
W końcu zdałam sobie sprawę, że ziemia jest coraz bliżej, miałam szczerą nadzieję, że połamię sobie kręgosłup, albo dostanę krwotoku wewnętrznego i zdechnę na usianej pąkami kwiatów, opustoszałej łące. Zatrzepotałam rzęsami z przyjemności w momencie, gdy gałęzie zakończone ostrymi grotami, rozorały mi skórę, a drobne krople krwi przyozdobiły moje futro. Wpadłam między drzewa, raz po raz ocierając się o chropowatą korę, wywołując przyjemne uczucie pieczenia. Tylne skrzydło wyrwało się spod mojej siły fizycznej i zaczepiło się pomiędzy gałęziami klonu. Rozciągającym się mięśniom towarzyszyły odgłosy rozdzieranych chaszczy, o które zadarłam łapami, wisząc o jednym skrzydle. 
Ból rozbiegł się po wszystkich nerwach, serce zaczęło bić szybciej, przed oczami zamajaczyły mi niewielkie, ciemne kształty. Mimo przerażającego krzyku duszy, łez, spływających po policzkach, potrafiłam tylko uśmiechać się na myśl, o zakończonym Cierpieniu...

< Shay? Zechcesz dokończyć? >

Brokenheart - Przywódczyni polwoań

art. by ZuLei1010
 
Imię: Brokenheart
Wiek: 5 lat
Płeć: samica
Ranga: Omega
Stanowisko: Przywódczyni Polowań
Głos: Kelly Clarkson
Cechy charakteru: Jest to wadera nieufna, podchodząca do różnych spraw ze sporym dystansem. Ostrożna i względnie opanowana; większość twierdzi, że w Brokenheart wyschły wszelakie emocje - nic bardziej mylnego! Głęboko w środku, pod tą kopułą bólu i oschłości kryje się niezwykle empatyczna samica, która za swoich przyjaciół odda życie. Ona po prostu tego nie okazuje. Straciła chęć do życia, ma dość samej siebie i trudno powiedzieć, że jest ona wesoła; wręcz przeciwnie. Dawne życie wypaliło w niej radość i szczęście. Jej pysk wiecznie wykrzywiony jest w wyrazie bólu i ogromnej męki jaką przeżywa Broken. Choć pozornie wilczyca twardo stąpa po ziemi i jest niewzruszona, często odrywa się od codziennego życia i po prostu marzy o tym, jak cudownie byłoby ze sobą skończyć, żyć po za ciałem, w końcu uwolnić się od własnego ciężaru... Wydaje Ci się to przygnębiające? Owszem, takie właśnie jest - nie mówiąc już, że Broken uzależniona jest od alkoholu. Poznała wiele sposobów na wytwarzanie własnych trunków i to takich, które dają niezłego kopa. Nauczyła się, że tak naprawdę ktoś, kto może się wydawać najwspanialszą istotą na całym globie, może okazać się podłą, zdradziecką szumowiną. Ma talent psychologiczny; jest w stanie wysłuchać każdego, pomóc mu wziąć się w garść i uporać z jego problemami. O sobie natomiast nie mówi zbyt wiele - szczerze nienawidzi, gdy ktoś wtrąca się w jej sprawy i na "siłę" próbuje wybić jej z głowy próby samobójcze. Przyzwyczaiła się do wyzwisk i odtrącenia; choć w większości z nikim nie rozmawia, lubi towarzystwo wilków, które szanują jej poglądy i nie chcą jej zmieniać, bądź też osób, które same przeżyły coś takiego. Jest odwieczną ateistką; nie wierzy w żadne bóstwo, jej zdaniem istnieją tylko diabły, które urwały się z różnych religii i żyją w sercu każdej żywej istoty. Choć brak jej chęci i oczywistej radości z życia, Złamana nadal potrafi się śmiać; potrzebuje tylko odpowiedniej osoby. Jeśli ją rozjuszyć, staje się niezwykle agresywna i groźna dla otoczenia; jeśli ktoś zadrze z nią, może być pewien, że wykończy go w brutalny sposób. Owszem, Brokenheart nie boi się zabijać; czasem chętnie by komuś łeb ukręciła, ale jest na tyle silna, aby powstrzymać swoje impulsy. Stanowcza i zdecydowana; wie jak postępować i nie potrzebuje miliarda osób do zasięgnięcia porady. Dość ostra i złośliwa, chętnie się kłóci, bo po prostu ma do tego dryg. Jej zaawansowana depresja z czasem przerodziła się w stany lękowe oraz nadpobudliwość; często wydaje jej się, że zwykłe cienie przybierają postać samego Szatana i wielu jego diabelskich pomocników. Miewa dziwne i niezrozumiałe sny, po których najczęściej widuje się ją przerażoną. Wcale nie kryje się ze swoim nałogiem, który rzekomo "pomaga jej zapomnieć o bólu psychicznym"... niestety, kolejną męką jest dla niej moc regeneracji: jej organizm szybko pozbywa się "toksyn" przenoszonych przez alkohol i wadera z zadziwiającą prędkością trzeźwieje. Choć stara się upić do nieprzytomności, nigdy nie daje rady, choć potrzeba nawet kilkunastu godzin aby znów wytrzeźwiała, po tak ogromnej dawce alkoholu. Jest sympatyczna i ciepła - ale ukryła to głęboko w środku i nie prędko ktoś z niej to wygrzebie. Jeśli chodzi o samookaleczanie... masochistka jak mało kto! Niezwykle kreatywna jeśli chodzi o wynajdowanie nowych sposobów na zadawanie sobie bólu. Gustuje w dość głośnej i często strasznej muzyce jaką jest rock i metal, oraz różne odmiany ów gatunków. Sama ma piękny głos, choć uważa, że przez jego delikatność nigdy nie uda jej się zaśpiewać na "mocniejszych" tonach. Wiecznie poirytowana, ogromna zrzęda, choć przeważnie narzeka sama na siebie. Niezwykle inteligentna, dość trudno odgadnąć jej myśli - bardzo tajemnicza i nieprzewidywalna, w środku jest aż nazbyt krucha; bardzo często nocami płacze nie mogąc wybaczyć sobie własnych grzechów. Och, biedna Brokenheart... tak trudno jej żyć.
Cechy fizyczne: Głównym atutem Broken są jej potężne dwie pary skrzydeł. Dzięki treningom jakie codziennie praktykowała, ów kończyn nie używa tylko po to aby wzbić się w niebo; Brokenheart opracowała skomplikowaną technikę zwaną Skrzydlatą Rozpustą; na czym ona polega? Wadera uderza w przeciwnika przednią parą skrzydeł, podczas gdy druga para, szczelnie osłania najsłabsze punkty w ciele samicy. Choć może wydawać się to proste, Broken musi niezwykle panować nad mięśniami obu par skrzydeł. Jeśli chodzi o szybkość, Heart jest niezwykle prędka; jej łapy mają specyficznie długie stopy, dzięki czemu wadera nie traci przyczepności nawet na ostrych zakrętach - łatwo można więc powiedzieć, że jest w stanie konkurować z Pattonem choć na pewno nie jest od niego szybsza. Niestety; pazury Broken są dość krótkie i działają tylko w bezpośrednim kontakcie ze skórą przeciwnika. Siła jaką dysponuje Złamane Serce również godna jest podziwu: ta samica ma za sobą lata treningów, które pozwoliły jej wyćwiczyć łapy i utwardzić mięśnie w całym ciele. Na lądzie potrafi biec tak szybko, a co z powietrzem? O tak - na świecie nie ma, i nie będzie wilka bardziej zwrotnego i prędkiego  niż Brokenheart - co najważniejsze, wilczyca wcale nie musi wykorzystywać swych mocy aby dwukrotnie oblecieć górę i zmieścić się w czasie 2-3 minut. Po za tymi zdolnościami Złamana wspaniale poluje; posługuje się wydłużonym pyskiem aby wyciągać z nor różną zwierzynę. Ma wyostrzony węch i czuje o połowę lepiej od zwykłego wilka. Doskonale tropi ofiarę, preferuje ataki z zaskoczenia oraz w sposób fenomenalny porusza się nad powierzchnią ziemi; potrafi lecieć zaledwie kilkanaście centymetrów nad niczego nie świadomą zwierzyną.
Aparycja: Broken to wadera sporej wielkości, długich łapach i nieprzeciętnej rozpiętości skrzydłach. Jej skrzydła są ogromne i umięśnione, przez co wadera wydaję się być jeszcze większa. Posiada ciemną, krótką sierść i krwistoczerwone oczy, które zyskują fluorescencyjną barwę po zapadnięciu mroku. 
Żywioł: Powietrze, Magia, Czas, Elektryczność
Moce:
-Ogniste fale
- porażenie prądem
- teleportacja
-  zmiana postaci pod czas furii,
- lot z prędkością światła (nie ulega starzeniu się)
 - porażenie prądem poprzez głos
-  ożywienie piorunów
-  ognista kula
 - ożywienie płomieni
 - zahipnotyzowanie
- miotanie kulami prądu
- tornado dźwięku
 - latanie
- chodzenie po chmurach
 - zamiana w wilka z magmy
Rodzina: Nie żyją
Partner: Szczerze? Nie widzi siebie w życiu miłosnym. 
Potomstwo: -
Przyjaciele: -
Lubi: Ciemność, samotność - wyjątkowo towarzystwo wilków, które ją rozumieją, ból, alkohol
Nie lubi: Życia, wilków które ją wyśmiewają, przesadnego optymizmu 
Towarzysz: -
Inwentarz: -
Jaskinia: nr 7
Historia: Narodziłam się w Watasze Rozmytych Wspomnień gdzie od długiego czasu panowała wojna. Zawsze byłam "trochę inna". Większość swojego życia spędzałam na doskonaleniu umiejętności ściśle związanych z walką oraz wyścigami powietrznymi. Jednak po za tymi czynnościami, które były dla mnie jak obowiązek, dużo polowałam - tak. Na polowanie przeznaczałam każdą chwilę wolnego czasu. W wieku trzech lat w pełni odkryłam swe moce. Treningi jakie praktykowałam każdego dnia uczyniły moje ciało zręcznym i silnym. Mimo to, mój ojciec nie chciał abym zaczęła walczyć; byłam na niego zła, chciałam stanąć w obronie Watahy, ale on zawsze zabraniał. W końcu, większe stado z którym prowadziliśmy Wojnę, zaczęło przejmować dominację. Wtedy zaryzykowałam gniew ojca i poszłam szukać pomocy do sił zła. Kosztowałam wielu eliksirów, zdobywałam talizmany, jednak nic nie wskórałam. W końcu, na mojej drodze stanął diablik - była to niewielka istotka o zakręconych rogach i sinoczerwonym odcieniu skóry. Karzełek trzymał w łapach zakończonych długimi szponami papirus, zwany cyrografem. Obiecywał, że bój zakończy się, a moja Wataha będzie żyć w dostatku i nikt więcej nie będzie odczuwał bólu. Nie wahałam się... szybko podpisałam pakt własną krwią, a wówczas z tego pozornie słabowitego stworzenia wyłonił się prawdziwy demon. Jakaś jego część zamieszkała w mojej duszy, a cała reszta ruszyła szturmem w kierunku mojego domu. Byłam przerażona widokiem wybijanych wilków z obu watah. Błagałam, próbowałam walczyć ale demon, który obecnie przerastał mnie kilkaset krotnie wcale nie słuchał. Swoje krwawo dzieło uwieńczył wyrywając serca z piersi moim przyjaciołom - piątce wilków, która zawsze była blisko mnie, zawsze pomagali mi pogodzić się z faktem, że inne wilki nie akceptują mojego stylu bycia. Nigdy mnie nie skrzywdzili, wspierali mnie całymi sercami, a ten paskudny diabeł wydarł im je z ogromną brutalnością. Płakałam. Przez niespełna rok włóczyłam się po zgliszczach Watahy, odprawiałam pochówki wilkom z obu stad, aż w końcu, ziemia pozostała czysta. Krew wsiąkła w błoto, ale ból jakiego doświadczyły te istoty już zawsze panował będzie na terenach Rosji, w której pozostałam przez pewien czas kręcąc się koło siedzib ludzkich Przez długi czas nie mogłam zapomnieć widoku przerażonych pysków mych przyjaciół. Chciałam się zabić. Skończyć tą odwieczną mękę. Próbowałam wielu sposobów. Od ostrzy po ogień, od skoków z klifu po rzucanie się pod koła ludziom. Nigdy jednak nie spełniłam swego celu. Wędrowałam po świecie, zapominając o szczęściu i radości jakiej i tak mało było w moim dotychczasowym życiu. W wieku sześciu lat dotarłam na tereny Watahy  Krwawego Wzgórza, gdzie postanowiłam zamieszkać.
Inne zdjęcia: -
Kontakt: Anonimowy

Shay - Szpieg powietrzny

art. by Grypwolf

Imię: Shay
Wiek: 4 lata
Płeć: Basior
Ranga: Omega
Stanowisko: Szpieg Powietrzny
Głos: Linkin Park 



Cechy charakteru: Shay jest typem samotnika. Mimo to nie pogardzi dobrym towarzystwem. Jest miły i pomocny. Ciężko go wkurzyć. Zwykle ukrywa wszelkie emocje. Czasami się uśmiecha lecz zobaczyć go śmiejącego się graniczy z cudem. Wszystko musi robić sam. Zawsze przyjmie konsekwencje swych czynów nie ważne czy są one dobre czy złe. Na pierwszym miejscu stawia dobro innych, a na drugim swoje.
Jest honorowy i może oddać życie za watahę.
Cechy fizyczne: Nie należy do najszybszych lecz nadrabia to niesamowitą siłą, zręcznością i zwinnością
Aparycja: Jego futro jest białe jak śnieg. Jedynie na lewej łapie ma czarne symbole. Jego oczy są koloru świeżej krwi. Posiada także skrzydła, lecz każde jest inne - jedno jest pokryte piórami jak u ptaka, a drugie jest błoniaste jak u smoka.

Żywioł:  Powietrze, Umysł, Światłość, Cień, Pogoda, Iluzja
Moce:
-Władanie wiatrem
-Czytanie w myślach
-Telepatia
-Niewidzialność
-Tworzenie kul światła
-Przywoływanie demonów
-Tworzenie iluzji
-Wywoływanie burzy
-Teleportacja
Rodzina: -
Partner: Szuka...
Potomstwo: -
Przyjaciele: -


Lubi: Tylko latanie sprawia mu prawdziwą przyjemność.
Nie lubi: Nie znosi natrętnych i fałszywych wilków.
Towarzysz: -
Inwentarz:
 -
Jaskinia: nr 1
Historia: Urodził się w jednej z magicznych watah. Był synem alfy. Wszystko było dobrze dopóki nie ukształtowały się mu w pełni skrzydła. Nie dosyć że oba były inne to zaczeły mu się pojawiać znaki na łapie. Został uznany przez swego ojca za demona i skazany na śmierć. Jego matka na to nie pozwoliła. Uciekła z nim i wychowywała sama z daleka od innych wilków. Po jej śmierci zaczął szukać dla siebie dobrego miejsca. Wędrował tak długo aź w końcu dotarł do Watahy Srebrzystych Gwiazd.
Inne zdjęcia: Inne ★Inne
Kontakt: Howrse - mrocznapantera2000

wtorek, 30 czerwca 2015

Galaxy - mag wojenny

art. by Snow-Body

Imię: Galaxy
Wiek: 7 lat
Płeć: samica
Ranga: Omega
Stanowisko: mag wojenny
Głos: Evanescence -


Cechy charakteru: Galaxy to tajemnicza wadera. Raczej typ samotniczki. Jest bardzo nieufna. Nie akceptuje siebie. Jest takim jakby mutantem. Mówią to jej byli "przyjaciele" i rodzina. Ona sama tak uważa. Jest to jednakże... prawda. Ma też inną wadę - kłamie. Kłamie, że jest szczęśliwa. Kłamie, że się cieszy. Kłamie, że nic jej nie jest. Ona cierpi... Nie chce się jednak do tego przyznać.
Cechy fizyczne: Zwinność to jej główna cecha fizyczna. Jest też dość szybka. Dobrze pływa. Co do siły... raczej średnio. Waderę może powalić, ale basiorowi nie da rady.
Aparycja: Sierść Galaxy jest czarno-biała. Na karku z jej futra tworzy się obraz oka. Ma czarny ogon, na którym jest mnóstwo oczu. W każdym z nich widać inny zakątek galaktyki. W jej czole widnieje tzw. kamień kocie oko. Nad jej oczyma są cztery niebieskie kryształki. Oczy wadery są czerwone i mają niebieskie tęczówki z wąskimi źrenicami.

Żywioł: Iluzja
Moce:
- teleportacja
- tworzenie różnorodnych iluzji
- tworzenie portali między planetami i gwiazdami
- przenikanie przez ściany
- "wchodzenie" do snów
Rodzina: Wszyscy ją zdradzili, opuścili, wyśmiali... Nie lubi o nich mówić.
Partner: Szuka, ale... kto by pokochał takiego mutanta?
Potomstwo: brak
Przyjaciele: Nie ma...

Lubi: samotność, ciemność, krew
Nie lubi: rasizmu itp.
Towarzysz: brak
Inwentarz: brak
Jaskinia: nr 4
Historia: Galaxy już od urodzenia była inna niż wszystkie wilki. Właśnie przez to często była wyśmiewana. Rodzina także ją dyskryminowała. W końcu postanowili się jej pozbyć. Gdy miała pół roku zaprowadzili ją w nieznane jej dotąd tereny i porzucili. Waderka nawet nie próbowała wrócić. Błąkała się przez kilka lat. Spotykała różne watahy, ale żadna z nich nie chciała u siebie takiego potwora. W końcu po siedmiu latach trafiła tu.
Inne zdjęcia: ---
Kontakt: Kaja0