poniedziałek, 13 lipca 2015

Od Bloody Shadow - "Przedstawienie dobiega końca" czyli jak tu dotarłem?

Przeszywający ból oblekł mnie ze wszystkich stron uniemożliwiając mi poruszenie się. Straciłem czucie w tylnych łapach, a przednie, całe poranione kategorycznie odmawiały mi posłuszeństwa. Sznurki przyszyte do mych kończyn przesiąkły czerwonym płynem, więc za każdym razem gdy tylko się poruszyłem na polakierowanym parkiecie teatralnej sceny zostawiałem krwawe szlaki. Obróciłem lekko łeb i zauważyłem zbliżającego się w moją stronę przeciwnika. Kłapnął parę razy swą wpół metalową szczęką, dając mi do zrozumienia, że to mój marny koniec. Gdy był bliżej zasłoniłem się cały skrzydłami. Zdezorientowany stanął dęba, po czym odsunął się widząc blask przebijający się przez moją cienką osłonkę. Po raptem kilku sekundach wzbiłem się do góry jako mały owad zdobiony pięknymi, fioletowymi wzorami. Leciałem do góry, a ten ze zdziwienia nawet otworzył pysk. Schowałem się pomiędzy metalowymi kawałkami, by ten mnie nie zobaczył. Powoli począłem znów przybierać wilczą formę. Wskoczyłem do jednej z rur. Ta głośno zazgrzytała. Basior rozzłoszczony zawarczał. Cichutko wyskoczyłem z drugiego końca mojej skrytki po czym zakradłem się do napastnika, który mnie nie zobaczył. Stanąłem dość blisko od ucha samca i obróciłem w jego stronę łeb. Publiczność zaparła dech w piersiach także nie wiedząc gdzie się znajduję. Uśmiechnąłem się do siebie. Przysiadłem oglądając z rozkoszą rozwścieczonego wilczura , jednocześnie powracając do pamięci, w próbie znalezienia pewnej rzeczy. Umyślnie odkaszlnąłem po czym zaraz przeszedłem na palcach, parę metrów dalej. Wilk nieco się zaniepokoił. Po około minucie ciszy wydałem z siebie przeraźliwy, wręcz ogłuszający krzyk. Widownia znajdująca się za kilkoma bardzo grubymi warstwami szkła rzuciła słuchawki na ziemie i zatkała uszy. Po otworzeniu oczu spostrzegłem iż wygrałem. Basior leżał martwy na ziemi. Mocno zszokowani widzowie nie podzielali mojego entuzjazmu. Wręcz przeciwnie; uciekli obijając się o ściany, a ci którzy zostali w fotelach, przynajmniej trzy czwarte, byli martwi tak samo jak mój przeciwnik. Zawyłem oznajmiając moje zwycięstwo. W miejscu gdzie teraz powinno pojawić się wiwatowanie usłyszałem przez głośniki tylko powolne klaskanie. Ale jak...? Przecież widownia nie ma możliwości mówienia do mikrofonu. Wzdrygnąłem się i obejrzałem. Za szybą, ostatnia żywa na trybunach stała dziwna postać. Uśmiechała się dziwnie przyjaźnie, lecz zarazem strasznie klaszcząc swymi białymi dłońmi wyposażonymi w długie szpony.
- Dobra robota. Zabiłeś pół widowni, a resztę spłoszyłeś. Naprawdę świetnie, kolego. Czy może chciałbyś się z tond uwolnić? - w jego głosie było coś dziwnego...
- Tak, od zawsze, ale jak skoro to szkło jest nie do przebicia?
- Och, nie mówię o szybie. Po prostu o uwolnieniu się. - moje oczy zabłysły.
- Oczywiście... - wymamrotałem. W ogóle jak on mnie słyszał? Nie miał na uszach słuchawek.
- Dobrze więc... Proszę! - zaśmiał się i znikł.
Wszystko zdarzyło się tak szybko, że nawet nie wiedziałem co się dzieję. Przezroczysta powłoka w mgnieniu oka pękła. W tym samym momencie zza pleców poczułem swąd dymu. Zlękniony wskrzeszonym ogniem wszcząłem ucieczkę. Biegłem przed siebie mijając skały, jaskinie oraz różniste istoty.
- Uciekajcie! Teatr cieni płonie! Zaraz wszyscy wojownicy będą wolni! Uciekajcie do miasta! - krzyczałem co sił w przeponie.
Po dość długim okresie czasu dobiegłem do portali między światami. Wskoczyłem do pierwszego lepszego prowadzącego na powierzchnię. Zakręciło mi się w głowie. Zaraz zjawiłem się w nowym, nieznanym mi miejscu. Poczułem woń pobratymców. Postanowiłem zwiedzić nowy obszar. Natknąłem się na wilka. Popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
- Gdzie jestem? - zapytałem nie pokazując po sobie niepewności.

< Avygro? Mam nadzieję, że to nie problem>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz