piątek, 17 lipca 2015

Od Avygro - C.D historii Bloody Shadow

- Gdzie ja jestem? - gniewny ton stojącego naprzeciwko mnie wilka sprawił, że sparaliżowana nagłym uczuciem strachu, stanęłam jak wryta, mierząc go zdziwionym wzrokiem: zapewne normalny wilk, uznałby go za największą szkaradę stąpającą po tym świecie, ale ja, każdego dnia widząc własne szkaradzieństwo nie byłam przeciwna jego wyglądowi - Gdzie ja jestem do cholery?! - powtórzył tym razem dużo głośniej, a złowrogość jego tonu zjeżyła mi włos na karku.
- W Watasze... - wymamrotałam niezdolna spojrzeć mu w oczy
- W JAKIEJ?! - ryknął robiąc krok do przodu, zadrżałam natychmiast chyląc głowę
- Wataha Srebrzystych Gwiazd. Proszę, zanim podejmiesz jakieś... jakieś kroki, licz się z konsekwencjami - usiłowałam zabrzmieć w miarę groźnie, lecz mój drżący głos był zdradziecką sztuką w stadzie szczupaków
- Konsekwencje mówisz? Myślisz, że to mnie interesuje? Co ja mam do stracenia, zażynając cię na śmierć?! - warknął, obnażając kły. I właśnie wtedy, pojawiła się Brokenheart.
 Jej ogromny cień przesłonił mój pysk, kiedy wylądowała pomiędzy mną a obcym wilkiem, dumnie unosząc obie pary skrzydeł.
- Na twoim miejscu uważałabym, do kogo się zwracasz - jej hardy ton miał w sobie wiele stanowczości, grozy i jednocześnie rozbawienia wywołanego albo moim tchórzostwem, albo wyglądem samca. Ja nigdy nie śmiałabym rozłożyć skrzydeł przed basiorem, czy chociaż spojrzeć mu w oczy.
- A ty co?! Profesjonalna ochrona personelu? - rzucił, a ja wyglądając przez ramię ogromnej wadery spostrzegłam, że mimo nonszalanckiego uśmiechu w jego oczach pojawia się zwątpienie.
 Wadera w sekundę znalazła się przy nim, uderzając z całej siły w jego klatkę piersiową, przewalając go i odbierając możliwość poruszenia.
- Do mnie śpiewasz? Do mnie? Teraz pośpiewasz sobie Alfie, której śmiałeś wleźć na teren i straszyć członków Watahy, do której nie należysz! - warknęła, a ja podziwiałam jak podnosi wilczura za kark i mimo, że jego ogon wściekle ugodził ją w pysk, nie wypuszcza go z mocnego zacisku kłów. Uderzyła skrzydłami w powietrze i uniosła się, spoglądając na mnie z góry
- Chodź Avygro, posłużysz nam za naocznego świadka - mruknęła, starając się nie wypuścić wilka, który nagle rozłożył motyle skrzydła i trzepiąc nimi, usiłował się wyrwać.
 Światło prześwitywało przez nie w taki sposób, że wzory na jednym z nich migotały w cudowny sposób. Nie wiem, jak Brokenheart go unieruchomiła, ale na pewno nie było to łatwe.
 Koniec końców, biegłam przez zagajnik, wpatrzona w niebo, gdzie jego królowa, bo tak trzeba było nazwać uskrzydloną waderę, niosła w pysku wilczura, który umilkł zapewne zrozumiawszy, że nie ma szans na wyrwanie się ze śmiertelnego uścisku.
 - Avygro, Brokenheart! - usłyszałam głos dochodzący ze wzgórza; to Below stał na jego szczycie, dumnie prężąc pierś i omiatając wzrokiem cudowne tereny.

< Bloody Shadow? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz